Gazeta Klubu Polskiego w Japonii nr 2 (29), kwiecień 2003 Wiosna przyszła, proszę państwa. Pora kwitnienia kwiatów, pora alergii i powrotu do szkoły, bo właśnie w kwietniu w Japonii rozpoczyna się nowy rok szkolny i akademicki. A mnie przypomniała się pewna scenka, którą widziałam wiele razy.
Dawna siedziba Tokijskiego Uniwersytetu Języków Obcych mieściła się w dzielnicy Kita, a naprzeciw niej było liceum Musashino. Z nastaniem wiosny w piątkowe popołudnia, kiedy wychodziłam z uniwersytetu po zakończeniu zajęć, na uliczkę oddzielającą uczelnię od szkoły wybiegało stadko uczennic w strojach gimnastycznych. Zapewne były to członkinie szkolnego klubu sportowego i być może biegały też w zimniejszych porach roku, ale moja pamięć skojarzyła je z ciepłą, wiosenną pogodą Dzielne dziewczęta truchtem posuwały się wzdłuż ogrodzenia uniwersytetu rytmicznie powtarzając chórem: „faj-to, faj-to, faj-to, faj-to”,.z naciskiem na końcowe „to”. Kto dłużej mieszka w Japonii ten pewnie nieraz słyszał takie pokrzykiwania i nawet się do nich przyzwyczaił. To tak zwane
kakegoe - zawołanie dodające energii, odwagi itp.
Czasem przetłumaczenie jakiegoś słowa z języka obcego na własny może dać niespodziewane efekty. Japońskie
faito to zapożyczony z angielskiego wyraz
fight, używany raczej w znaczeniu
fighting spirit. Spójrzmy jeszcze raz na opisaną scenkę: zdyscyplinowana grupa dziewcząt w jednakowych strojach sportowych biegnie ulicą powtarzając jednostajnie:
wal-ka, wal-ka albo:
wal-czyć, wal-czyć. Bojówka? Z kim walczą? O co? Wroga nie widać. Może mnie zaatakują? Za to, że nigdy nie miałam talentu sportowego? Za to, że pan od wuefu mawiał: „Stawiam ci czwórkę i mów mi wujek”? Odsuwam się na skraj chodnika, choć wiem, że bojówka nie ze mną walczy. Jeśli w ogóle z kimś walczy to głównie ze sobą. Może wolałaby pooglądać telewizję, albo poczytać
mangę? Albo pospacerować po pobliskim
shōtengai (gajsklepów) i kupić sobie słodką bułeczkę
meronpan? Jednak bojówka prawdopodobnie wie, że trzeba mieć
yaru ki i
gambaru chikara (chęć działania i siłę wytrwania). Oczywiście bojówka wcale nie analizuje znaczenia słowa
faito tylko wypowiada je automatycznie, tak jakby wołała na przykład: raz-dwa, raz-dwa.
Gdybym się urodziła w Japonii to może też byłabym
faito manman (pełna wojowniczego ducha) i do upadłego ćwiczyłabym na przykład fikanie koziołków na niskim trzepaku zwanym
tetsubō (przewiduję, że właśnie z tym miałabym kłopoty). A jeśli zostałabym
ochikobore - nieudacznicą odstającą od grupy? Jesli brakowałoby mi tego, o czym mówiła nauczycielka mojej córki na ostatniej wywiadówce, zaraz, zaraz co to było? Już wiem:
jiikoshidōryoku. (samokontrola?) I co wtedy?
Ludzie! Obudźcie mnie z tego snu! Przecież skończyłam szkołę kopę lat temu i to w zupełnie innym kraju! Raz...dwa... lewa...