Logo
Wydrukuj tę stronę

Kraj Wiosennej Pyłkowicy Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

sugi kafun

 

Proponuję do symbolicznych nazw Japonii takich jak Kraj Wschodzącego Słońca i Kraj Kwitnącej Wiśni dodać jeszcze jedną: Kraj Kichających Alergików albo jeszcze lepiej Kraj Wiosennej Pyłkowicy.

„Pyłkowica” nie wydaje się państwu słowem znanym? To „alergiczne lub sezonowe zapalenie błony śluzowej nosa i spojówek wraz z dolegliwościami towarzyszącymi”. Inaczej mówiąc, alergia pyłkowa, po japońsku kafunshō, po angielsku hay fever. Dolegliwość podobna do kataru siennego.

Właśnie trwa sezon pyłkowicy, który pokrywa się częściowo z sezonem kwitnienia sakury i upieram się, że przyćmiewa uroki podziwiania kwiatów. Bo jak tu kontemplować sakury, skoro z nosa cieknie i oczy łzawią? Ulice i pociągi pełne są ludzi pociągających nosami, seryjnie kichających oraz – wbrew japońskiej etykiecie – smarkających głośno w chusteczki w miejscach publicznych. Załzawione i zczerwienione oczy z zazdrością patrzą na tych, którym nic nie dolega.

 

Skala zjawiska jest prawie ogólnokrajowa (z wyłączeniem Okinawy). Fala pyłkowicy przetacza się co roku przez Japonię w okresie od końca lutego do początku maja. Nadejście wiosny oznacza nadejście dokuczliwej alergii. Nie ma dostatecznych, zbiorczych danych statystycznych na temat liczby osób cierpiących na tę dolegliwość, ale różne media podają jako pewnik, że jedna czwarta społeczeństwa cierpi na sezonową pyłkowicę i liczba ta wzrasta. Japońskie Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej ostrożnie podaje, że jest ich „ponad 20%”. Poza tym pisze się i mówi, że procent alergików jest zróżnicowany w zależności od regionu i może być znacznie wyższy niż 25, nawet dwukrotnie wyższy. Najniższym wskaźnikiem kichających mogą poszczycić się Hokkaido i Okinawa. Tokio niewątpliwie znajduje się na przeciwnym biegunie krzywych statystycznych.

Na pyłkowicę cierpią również cudzoziemcy mieszkający w Japonii, którzy w swoich krajach nie mieli tego rodzaju problemów, bywają więc podenerowani z powodu sezonowych dolegliwości.(Nie ukrywam, że to głównie irytacja popycha mnie do pisania niniejszego tekstu.)

 

Jak wiadomo, alergie to choroby cywilizacyjne. Dawniej ludzie żyli w trudniejszych warunkach, niestraszne im były wirujące w powietrzu alergeny, mogli sobie spokojnie popijać pod sakurami i pisać o nich poematy. Dziś trudniej popijać, bo nos i usta szczelnie okrywa ochronna maseczka, blokująca dostęp pyłków. W sezonie pyłkowicy maseczki królują w ulicznej modzie i to one są najbardziej rozpowszechnionym narzędziem walki z objawami alergii pyłkowej. Nudne i tanie białe, karbowane prostokąty nie są już must have. Mamy maski 3D i inne, przylegające ściśle do policzków, a kształty ich są opływowe. Wybór jest spory: znajdziemy maski wyposażone w ułatwiające oddychanie mini-wkładki nawilżające albo maski pachnące eukaliptusem i innymi ziołami. Maseczka stała się elementem stroju, więc zadbano też o jej design. Awangardowi eleganci noszą maski czarne. Dla chętnych – maski kolorowe i z obrazkami. W tym sezonie roku kultura masek rozkwita, a kolejnym szczytem maskowania będzie jesienno-zimowa pora przeziębień. Przez długie lata maski chroniące drogi oddechowe były elementem wyposażenia medycznego i dziwną ciekawostką Japonii. Sytuacja się zmieniła. Nosi się je powszechnie w Chinach z powodu zanieczyszczenia powietrza, a i w Polsce również pojawiły się z tej samej przyczyny.

 Pitta mask

            Ostatnio hitem wśród masek jest w Pitta Mask firmy ARAX, produkowana w wielu kolorach

 

Zamaskowanie się nie jest jedynym sposobem radzenia sobie z alergią pyłkową. Firmy farmaceutyczne już zawczasu przygotowują się do sezonu pyłkowicy, wypuszczając nowe wersje lekarstw antyhistaminowych, niwelujących dokuczliwe dolegliwości. Tabletki skutecznie wysuszają nos, gardło, oczy, a nawet cerę. Dodatkowo mogą wywołać uczucie senności i otępienia. W Japonii raczej nie stosuje się szczepionek odczulających jako środka walki z pyłkowicą. Obok tabletek mamy do dyspozycji rozmaite krople do nosa, krople do oczu, maście do smarowania okolic nosa, zatyczki do nosa, a także spraye na twarz i na ubranie, odcinające dostęp alergenów. Mniej popularne są okulary antypollenowe, ale też dostępne. Nie trzeba być specjalistą od ekonomii, by zauważyć, że rozkwit pyłkowicy sprzyja rozwojowi biznesu produkującego rozmaite środki do walki z tą chorobą. Z drugiej strony atak alergii jest podobno niekorzystny dla konsumpcji, ponieważ ludzie niechętnie wychodzą z domu. Pozostanie we własnych czterech ścianach i szczelne zamknięcie okien też jest metodą odcięcia się od drażniących pyłków.

 

Sezon pyłkowicy jest przewidywany, opisywany i analizowany równie dokładnie jak sezon kwitnienia sakury. Na przykład Ministerstwo Środowiska monitoruje stan rozprzestrzeniania się pyłków na stronie kafun.taiki.go.jp. W prognozach pogody podawany jest przewidywany poziom zagrożenia alergenami. Informacje można zdobyć na rozmaitych portalach internetowych i posługując się odpowiednimi aplikacjami.

 kafun 3

            Portal pogodowy tenki.jp na bieżąco podaje prognozę ilości pollenu i zanieczyszczenia PM2.5

 

Szczyt pyłkowicy to okres pylenia dwóch rodzajów drzew: japońskiego cedru sugi (inaczej kryptomeria) i cyprysu hinoki. Pierwsze alarmy lekarzy w sprawie alergii na pyłki pojawiły się w połowie lat 60., wcześniej problem nie istniał. W 1964 roku dolegliwość tę opisano i nazwano po raz pierwszy na podstawie objawów obserwowanych w lasach cedrowych w Nikkō w prefekturze Tochigi.

Cedry sugi rosną naturalnie na całym terenie Japonii z wyjątkiem Okinawy. Warto przypomnieć, że obecność lasów cedrowych nie jest jedynie zjawiskiem naturalnym, lecz także wynikiem planowego i masowego sadzenia ich tuż po II wojnie światowej. Robiono to dla pozyskania surowca drzewnego i dla stworzenia naturalnej ochrony przed silnymi wiatrami. Według oficjalnych danych lasy cedrowe stanowią 12% powierzchni Japonii. Niby niewiele, ale z raportu zamieszczonego na stronie japońskiego Ministerstwa Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej dowiaduję się, że pyłki cedrowe sugi kafun powodują 70% sezonowych alergii, co potwierdza słuszność powszechnego przekonania o tym, że właśnie one są główną przyczyną wiosennego ataku pyłkowicy. W głowach zakatarzonych obywateli rodzą się pomysły pociągnięcia rządu do odpowiedzialności za taką sytuację, ale według opinii prawników jest to sprawa nie do wygrania.

 

Rozprzestrzenianie się pyłków cedrowych potęgowane jest także ociepleniem klimatu i przewiduje się, że ich obecność będzie się zwiększała, również w zachodniej Japonii. W obecnych czasach dodatkowym zagrożeniem jest smog. Tak zwany pył zawieszony PM2.5 napływa do Japonii niesiony wiatrem z pustyni Gobi, który obok miałkiego, żółtego piasku porywa zanieczyszczenia i pyłki roślinne z Chin i przenosi je nad Koreą Południową i Japonią. Mamy więc podwójne zagrożenie z powodu kombinacji zanieczyszczeń i pyłków. Ostatnie badania sugerują, że także zanieczyszczenia spalinami wywołują lub potęgują symptomy alergii pyłkowej, która silniej atakuje mieszkańców dużych miast niż mieszkańców bliśszej naturze prowincji.

 

Jedno jest pewne: przed pyłkowicą trzeba się chronić, bo nie tylko jest dokuczliwa i irytująca, ale także wywołuje niekorzystne efekty zdrowotne. Z ulgą witam opady deszczu, który zbiera alergeny unoszące się w powietrzu. Niestety, następnego dnia przychodzi słoneczna pogoda i wszystko, co opadło na ziemię, wznosi się znów ku górze w jeszcze większym stężeniu. I jak tu podziwiać kwitnące sakury? Pozostaje czytanie i słuchanie w domowym zaciszu utworów o sakurze i oglądanie zdjęć zrobionych przez tych szczęśliwców, którzy pozostają obojętni na ataki pyłkowicy.

Najnowsze od Renata Mitsui

© 2013 www.polonia-jp.jp