gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Korespondencja po trzęsieniu

Skutki trzęsienia ziemi"Przeżyłam chwile grozy, ale jestem cała i zdrowa"

Mieszkam w Tokio, w dzielnicy Toyosu, blisko Zatoki Tokijskiej. Nasza dzielnica jest zbudowana na platformach i jak wszyscy wiedzą zasypanych i utwardzonych śmieciach. Często ostrzegali mnie znajomi, że przy dużym trzęsieniu może być źle z tymi terenami. Trzęsienia rozpulchniają „ziemię” taką jak ta i może się zrobić nam miękko pod nogami. Kiedy kupowaliśmy mieszkanie zapewniano nas, że nasz blok się ostoi na grubych, jakoś specjalnie wzmocnionych czterdziestometrowych słupach, które zostały oparte na dawnym dnie morskim. Rzeczywiście blok na razie się trzyma dobrze. A o tym, co trwa, o tym, co się działo w czasie i po trzęsieniu pozwolę sobie opowiedzieć przytaczając maile do rodziny i przyjaciół, bo mówiąc szczerze nie mam siły pisać o tym jeszcze raz.

12.03.2011
Kochane Dziewczyny!
Wybaczcie, że odpisuję zbiorowo. Bardzo dziękuję za troskę i prośby o znak, że wszystko w porządku.
Przeżyłam chwile grozy, ale jestem cała i zdrowa, chyba tylko z lekką traumą. Obrazy w tv, które widzicie są przerażające, ale to północna Japonia: Tohoku, Miyagi, Iwate. Nie tyle trzęsienie, co tsunami spowodowało ogromne straty w ludziach. W jednym momencie uderzały 6-10 metrowe fale, nie było szansy na ratunek, bo zmywało całe domy.
Ja w tym czasie byłam w samym centrum, w Shinjuku. Widziałam jak te najwyższe wieżowce się chwieją i wracają do pionu. Było strasznie, byłam w jednym z nich. Potem- kompletny paraliż miasta, bo stanęły wszystkie linie. Ludzie stali w kolejkach do taksówek, do autobusów, choć te podjeżdżały sporadycznie. Metrowe kolejki. Niesamowite, że nikt się nie przepychał, nie próbował wepchnąć. To samo do telefonów w budkach, bo z tych dało się dodzwonić. Komórki działały od przypadku do przypadku. Ludzie wracali do domu po 5 godzin albo i więcej na piechotę.
Ja jak pobiegałam i zorientowałam się, że nie załapię się na nic, też szłam około 3 godzin do szkoły, w której pracuje mąż. Szkoły i szpitale to najbezpieczniejsze budynki, a poza tym z centrum miałam bliżej do szkoły niż do domu. Ulicą ciągnęły pielgrzymki ludzi wracających na piechotę. W sklepach całobodobowych wykupione jedzenie, kolejki w McDonaldzie itp. Dla tych co znaję Renię- byłyśmy razem. Ona postanowiła wracać do domu, bo około 21,00 ruszyły pierwsze pociągi. Była w domu o 2.00. Ja w szkole o 23.00. Potem cały czas wiadomości, newsy, ostrzeżenia o kolejnych wstrząsach.
Dziś wróciłam do domu. Blok stoi nienaruszony. W mieście ruszyły już wszyskie linie kolejowe. Tu gdzie mieszkam nie widać, że coś się działo. Nawet pałeczki nie spadły z talerzyka, na którym zostały. Ale nasz blok ma specjalną gumę chyba na 3 piętrze, która osłabia wstrząsy. U koleżanki jest lekkie błoto na ulicy, ulice i chodniki pofałdowane. Zapadł się 1 sklep.

Na północy był koniec świata.
Boje się nadal. Bo nie wiem, czy to jest koniec. Nikt nie wie. Mam nadzieję. To co najgorsze widzicie w tv. Płacze mi się samo jak no to patrzę. Ale wczoraj byłam dzielna i nie uroniłam żadnej łzy. Ja, kto mnie zna, ten wie, że kompletnie nie znam kierunków jakoś doszłam do Shibuya i jakoś spotkałam się z mężem. Potem myśl, żeby napisać do rodziny i dać znać, że żyję.
Tak więc w Tokio nie było źle, choć wyglądało przerażająco.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za troskę, ściskam Was Kochane, i naprawdę myślę o Was ze wzruszeniem, buziaki

13.03.2011
Dziękuję bardzo za mail.
U nas cd, czyli trwają trzęsienia wtórne i może to jeszcze potrwać około 3 dni. Tak mówią. Nasz blok okazało się, że nie ucierpiał, tylko piętrowy parking nie działał, ale teraz część została naprawiona. U nas życie toczy się normalnie i nawet nie widać, że coś się działo. Tłok w sklepach i tyle, ale też bez paniki.
Okazało się, że w Tokio też było sporo strat. Część budynków jest osłabiona i przy ponownym trzęsieniu grozi zawaleniem. W części są prowadzone kontrole. Nie ma wody, gazu, nie działa kanalizacja. Kilka osób stało się jakby wtórnymi ofiarami, bo zaczęli np. używać piecyków naftowych, których zwykle nie używają i np. zatruli się CO2. Okropne. Poza tym są problemy z energią na północy i chyba zrobią tak, że w Tokio będą co godzinę wyłączać prąd w jakiejś dzielnicy i przesyłać do Tohoku. Także u nas pewnie też kiedyś coś wyłączą. A nasz blok jest cały na prąd- gazu nie ma.
Część rodzin robi tak, że matki z dziećmi jadą do dziadków poza Tokio, a mężowie wynajmują małe mieszkania wspólnie, póki budynki nie zostaną sprawdzone. Cały czas powtarzają się lekkie wstrząsy. Ale koleje, metro działają. Lotnisko też. Zaczęły jeździć shinkanseny.
Po dokładnym sprawdzeniu okazało się, że siła wstrząsu wynosiła 9. Czwarty raz w historii świata…Ale mogę się pocieszyć, że teraz nie powinno być czegoś takiego przez kolejne 50-100 lat.
Kończę, jeszcze raz dzięki za myślenie o nas.

14.03.2011
Dziś 2 słowa, bo chyba mam jakiś kryzys i trochę się psychicznie zaczęłam sypać. Może dlatego, że siedzę sama. Mam kontakt telefoniczny z kilkoma osobami, ale kolejne wstrząsy po prostu wyprowadzają mnie z równowagi. Poza tym ta sytuacja w elektrowni... Uspokajają, że nie ma problemu, ale ja po Czarnobylu, choć byłam dzieckiem, wiem, że nie można tak do końca wierzyć.
Maile pisze, bo to jedyne, co mogę robić w tej chwili. Nie mogę czytać, nie mogę sprzątać, bo proszą o oszczędności energii, z domu lepiej nie wychodzić. Z bezczynności też można oszaleć.
Co do produktów… W sklepach zaczyna być pusto na półkach, ale ja zrobiłam małe zapasy. Chomik ze mnie, więc trochę miałam. Dziś jakoś nie myślę zbyt pozytywnie. Są jeszcze przestoje na drodze - więc wiadomo, że nie jest różowo, ale jeszcze nawet działają restauracje. Choć znów część jest zamknięta. I pociągi z powodu oszczędności energii też jeżdżą w małej liczbie.
Kaoreańczycy, Chińczycy i inni obcokrajowcy ewakuują się do siebie, trochę ludzi wyjeżdża.
Co do porcji żywnościowych to w tv pokazali małe, ale to nie problem pieniędzy tylko dowozu. Są zniszczone drogi, koleje, nie ma tam jak dotrzeć. Dlatego zamknęli autostrady i tamtędy leci transport pierwszej potrzeby. My jemy na razie normalnie, ale dziękuję za troskę. Trochę widać panikę w sklepie, nie ma baterii, papieru toaletowego, instantów itp. Ale na przedmieściach jest podobno gorzej niż w centrum. U nas nie jest źle. Byle tylko przestało trząść. Dzwonię do rodziców codziennie, przeżywają strasznie.
Ale Japończycy są niesamowici. Mimo zagrożenia wybuchem reaktora nr 3, pojechali tam specjaliści z Tokio i 6 zostało rannych po wybuchu. Z narażeniem życia studzą kolejne reaktory. Ten nr 2 jest uratowany, bo temperatura spadła poniżej 100 stopni. Podobnie wojska obrony cywilnej, pracują z całym poświęceniem. Sprzedawcy też są niesamowici, pracy natłok, a oni miło i spokojnie obsługują cały dzień. Ludzie przejęci, ale życie toczy się normalnie, żadnej przemocy, żadnych kłótni, tylko kolejki… :)
Kończę, ściskam mocno
PS
Na koniec jeszcze ciekawostka. Jest zasada w Japonii, że podczas trzęsienia, samochody powinny zjechać na bok, żeby ustąpić miejsca pogotowiom, pierwszej pomocy itp. Wszyscy poruszają się pieszo, bo korki byłyby zabójcze. Należy więc zostawić otwarty samochód z kluczykami w stacyjce na poboczu... Brzmi jak żart, ale kluczyki są potrzebne, żeby potem uprzątnąć samochody. :) Ciekawe czy zadziałałoby w innym kraju.

15.03.2011
U nas w porządku. Tylko długotrwały stres daje się już we znaki. Ja chyba trzymałam się dzielnie w dzień trzęsienia (nie udało mi się wrócić z centrum do domu i szłam na piechotę do szkoły, w której pracuje mąż, tam przenocowałam razem z dziećmi, które nie miały jak wrócić do domu i z nauczycielami, następnego dnia wróciłam do domu) i 2 po, ale powoli zaczynam bardzo nerwowo reagować na kolejne kołysania. Najgorsza jest częściowa bezczynność. Apelują o oszczędzanie energii, więc wyłączyłam ogrzewanie i co się da w domu, używamy tylko energooszczędnych żarówek. Dlatego jakieś sprzątanie, które pomogłoby mi i zajęło nie wchodzi w grę. Na nauce i czytaniu nie mogę się w ogóle skupić i chyba straciłam lekko motywację do czegokolwiek. Niestety nie umiem jak Japończycy robić swojego mimo wszystko…
To, co widzę w tv jaka jest sytuacja na terenach dotkniętych przez tsunami - przeraża i poraża. Ale w Polsce te najgorsze sceny są czy były często pokazywane, więc nie będę tego opisywać. Dramat ludzi, którzy poszukują swoich rodzin. Ostatnio w miejscu odciętym od świata przez tsunami znaleziono 2000 żywych osób. Telewizja polska, z tego, co wiem, przekazuje tylko najgorsze informacje. Dlatego moi rodzice są już ledwo żywi z niepokoju.
Japończycy są bardzo dzielni. W elektrowni z narażeniem życia próbują opanować sytuację. Nawet w dzień trzęsienia, gdy w Shinjuku utknęło 60 tyś. osób- ustawiały się kolejki do taksówek, autobusów (pociągi nie jeździły), do telefonicznych budek, bo z nich było łatwiej się dodzwonić niż z komórki. Potem tysiące ruszyły na piechotę do domu. Na ulicach jest spokój. Ludzie są tacy jak w normalnych warunkach - grzeczni, spokojni, pogodzeni z sytuacją. W pociągach pracownicy przepraszają za uniedogodnienia…

18.03.2011.
Dwa słowa, co się dzieje w mieście.
U mnie w okolicy są 2 supermarkety. W jednym puste półki, jeśli chodzi o rzeczy takie jak puszki, instanty, suchy prowiant. Ale dostarczyli ryż, wodę. Są słodycze, owoce, warzywa, pieczywo - tak jak zwykle, w tej samej ilości.
W drugim bez zmian - wszystkiego pełno, są tylko ograniczenia na papier toaletowy, ale i tak małe bo na 1 osobę - paczka, a w paczce po 8 rolek:)
Tak więc tu, gdzie mieszkam jest prawie normalnie. Dziś widziałam nową dostawę pieluch, wody. Gdybym tu nie była, nie wiedziałabym, że coś się działo. Wszystko wraca do normy. Ale na przedmieściach podobno jest trochę gorzej.
Elektrownia, budzi jeszcze grozę. Niby sytuacja jest na razie unormowana, cały czas, jak pewnie wiecie, trwa tam walka z czasem. Obecnie zostały podjęte próby doprowadzenia na nowo prądu do 1 i 2 reaktora. To pozwoliłoby wznowić pracę pomp i maszyn chłodzących. Oprócz tego strażacy i wojsko mają dalej pompować wodę morską do basenów, w których są pręty jądrowe. Nie mam słów podziwu i wdzięczności dla tych ludzi, którzy tam pracują.
Na razie wszystko przebiega pomyślnie, ale nastrój oczekiwania i niepokoju trwa.
Trzęsienia małe są, silniejsze około 5 stopni- średnio raz na dzień. Ale nie w Tokyo. Tu rzędu 3 stopni. Zaczynam reagować na nie stresem.
Do ewakuowanych powoli dociera coraz więcej pomocy. Dziś od rana oglądam tv. Niesamowite, jak sobie ludzie radzą.
Powoli wracam do normy, chyba. Ja, odwrotnie niż moi znajomi, nie bałam się najbardziej w trakcie trzęsienia, wtedy jakoś wierzyłam, że budynki przetrwają. Potem musiałam działać, poza tym byłam spokojna o męża, który był w szkole. Ale czas po - to jeden koszmar, czekanie, czekanie, czekanie i stres. Już minął tydzień, znajomi w Polsce już się uspokoili, a dla mnie to jak 1 dzień. Nie pamiętam dokładnie tych dni po - co robiłam, co jadłam. Wszystko zlewa się w jeden bardzo długi koszmarny dzień. Nie czuję jeszcze, że jest już po wszystkim.
Dziś kiedy szłam do sklepu- świeciło słońce i wszystko było jak dawniej, wydawało mi się, że to był jakiś zły sen. Wszystko jakieś nierealne. Tydzień wyjęty z życiorysu.
Teraz kiedy patrzę na bohaterstwo, bo tak to trzeba określić, strażaków, wojska, i zwykłych ludzi wstyd mi, że nie umiałam się uspokoić. Ale też kiedy widzę, że wprawdzie powoli, ale dociera pomoc do potrzebujących -jest mi trochę lepiej. W głowie tylko cały czas się kołysze, jakbym była na statku. Za bardzo się rozpisałam...
Kończę, ściskam mocno. Pozdrowienia serdeczne
Anna

Opublikowano w Aktualności
Strona 4 z 4
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się