Galeria
Prawdopodobnie od czasu gdy w USA po raz pierwszy w 1980 roku ogłoszono oficjalne Zalecenia Dietetyczne dla Amerykanów, w Zachodnim świecie zaczęło się szerzyć zjawisko, które możemy określić mianem histerii żywieniowej. Tytuł książki Davida Saltosa pt. „Dietary recommendations and how they have changed over time” (“O zaleceniach dietetycznych i o tym, jak zmienialy się one na przestrzeni czasu”) wskazuje, że w naszym Zachodnim świecie co jakiś czas naukowcy dostarczali nowych wyników badań sugerując, że powinniśmy zmienić nasze nawyki żywieniowe. To, co dzieje się w tej materii obecnie przybrało już graniczące ze śmiesznością rozmiary, zwłaszcza w blogach i na popularnych portalach internetowych. Nie wiadomo, czy rzeczona histeria rozwinęła się wraz z globalizacją, dzięki której konsumenci zarzuceni zostali możliwościami wyboru artykułów konsumpcyjnych z całego świata, czy też stało się tak z powodu poglądów głoszonych przez coraz bardziej radykalizujących się ekologów. Dość, że dzisiaj bombardowani jesteśmy tysiącem porad żywieniowych, często sprzecznych ze sobą. Można się dziwić, że przez wiele setek lat ludzie jakoś żyli, a nawet dożywali sędziwego wieku mimo diet niegodnych z wytycznymi organizacji amerykańskich, Światowej Organizacji Zdrowia, czy portali internetowych („Nigdy nie jedz tych dwóch rodzajów jedzenia, jeśli chcesz przeżyć’, itp.). Jak w tym kontekście przedstawiają się zalecenia tradycyjnej diety birmańskiej? Mjanmar, dawniej Birma, to kraj różnorodny kulturowo i etnicznie, toteż mówiąc o diecie birmańskiej musimy sprecyzować, iż rozpatrywać będziemy te zalecenia żywieniowe, które obrazuje plakat znajdujący się w kuchni każdej szanującej się gospodyni-Birmanki. Przyjrzyjmy się mu. W nagłówku plakatu widnieje tytuł w języku angielskim: ‘The Food that shouldn’t eat together”(pisownia oryginalna) co w wolnym tłumaczeniu brzmi: jedzenie, którego nie wolno ze sobą łączyć. Wymieńmy najciekawsze, z punktu widzenia Zachodniego konsumenta przykłady. Po pierwsze, nigdy nie należy spożywać jednocześnie mięsa żaby i grzybów – na obrazku widnieją pieczarki – gdyż spowodować to może sztywność karku lub pleców. Absolutnie unikać należy jedzenia w czasie tego samego posiłku mięsa kreta i żmijogłowa paskowanego (ryby o nazwie łacińskiej optocephalus stratus), można bowiem umrzeć. Śmierć grozi też niefrasobliwemu konsumentowi, który połączyłby mięso boa dusiciela z przystawką przyrządzoną z rośliny zwanej Indian trumpet (rodzina Bignoniowatych). Jedzenie jednocześnie mięsa koziego i wołowego przynosi równie poważne, śmiertelne konsekwencje. Połączenie wieprzowiny z mięsem pawia wywoła biegunkę, a przyprawienie pieczeni z gołębia imbirem spowoduje, że natychmiast padniemy trupem, nawet jeśli ptasie mięso będzie świeże, a imbir starannie umyty. Już tych kilka przykładów przyprawi nas o przerażenie. Może jednak wegetarianie nie muszą się niczego obawiać? Bynajmniej. Jednoczesne zjedzenie czekolady i orzeszków ziemnych jest toksyczne dla organizmu, a groch zwyczajny zakąszony śliwką spowoduje mdłości. Zielony gorzki ogórek (czyli fachowo mówiąc gorzka tykwa) z grzybami uśmierci nas na miejscu, a papaja zjedzona z imbirem sprawi, że przeniesiemy się niechybnie na tamten świat. Plakat zawiera dziewięćdziesiąt przestróg, dotyczących konsekwencji łączenia produktów przeznaczonych do spożycia. Wszystkie smakołyki, które zostały na nim wymienione stanowią faktycznie pożywienie wielu ludzi w Mjanmarze. Owe zalecenia żywieniowe są traktowane z powagą przez miejscowe kucharki i służące, o czym opowiadała mi jedna ze znajomych Senegalek mieszkająca w Rangunie w związku z pracą męża. Służąca wzbraniała się podać dzieciom mej koleżanki owoc mangostanu posypany cukrem, gdyż przekonana była, że spowoduje to ich natychmiastową śmierć. Moja znajoma przekonywała służącą, iż dzieci przeżyją takie połączenie produktów i nawet chciała im taki deser zaserwować, poniechała jednak próby widząc przerażenie w oczach służącej.
Jedna z dziewcząt, u której robiłam sobie manicure, pokazała mi przyniesiony przez siebie w menażce obiad. Zapytałam, co wchodzi w jego skład. Mięso żaby i warzywa - odparła. Wędrując ulicami starego miasta w Rangunie kilka razy widziałam olbrzymią metalową misę wypełnioną usmażonymi konikami polnymi. Powyższe przykłady wskazują, że diety w Azji różnią się nieco od naszych. Jedną z kości niezgody między Azjatyckimi i Zachodnimi żywieniowcami jest mięso psów. Jak pisze angielskojęzyczny dziennik „The Myanmar Times” (Dec.20, 2019) w indonezyjskim mieście Solo władze wydały zakaz jedzenia psiny. Uzasadniono to powszechnością występowania wścieklizny w psiej populacji. Co prawda gotowanie mięsa zabija zarazek, ale ludzie zajmujący się łapaniem psów oraz rzeźnicy narażeni są na kontakt z tym bytującym w ślinie zwierząt zarazkiem. W Indonezji tylko siedem procent ludzi gustuje w psim mięsie, co jest przyczyną zabijania milionów czworonogów rocznie. W Mjanmarze niektóre grupy etniczne również jedzą psie mięso, o czym wspominają czasem mimochodem moi birmańscy znajomi. Jak podkreśla burmistrz indonezyjskiego miasta Solo psie mięso jedzą biedni ludzie, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup kawałka wołowiny. Psy, jak zauważa, w przeciwieństwie do krów nie potrzebują pastwisk ani ziarna, by przeżyć. Ekolodzy Zachodni uważają, że hodowla bydła na mięso to jedna z ważniejszych przyczyn zwiększania się gazów cieplarnianych w atmosferze. Czyż więc nie należałoby zaproponować konsumentowi Zachodniemu kolejnej, radykalnej zmiany sposobu żywienia? Tam, gdzie trzeba tępić niechciane insekty moglibyśmy przerabiać je na pełne chrupiących odnóży konserwy, a w miejscach gdzie jest dużo bezpańskich psów odławiać je w celach konsumpcyjnych. Może i inne ekologiczne problemy, jak np. nadmiar gryzoni, dałoby się rozwiązać w ten sposób? Byleby tylko, idąc za radą plakatu dla gospodyń birmańskich, broń Boże nie łączyć mięsa piżmaka, niszczącego groble przeciwpowodziowe również i w Polsce, z owocami mango, co groziłoby nam nudnościami.
Jako konluzję pozostawiam czytelnikowi wybór, czy ta nowa postulowana tutaj przez nas super-dieta powinna nazywać się Dietą Zgodną z Dynamiką Ekosystemów, czy może Dynamiczną Dietą Ekosystemu pojmowanego globalnie – wszak w naszym Zachodnim świecie mamy wyjątkowo sprawne sposoby przewożenia towarów między najdalej nawet położonymi miejscami na świecie.