gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Isabella L. Bird o dzieciach Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

 grafika 20 rocznica 500 1

 

Tekst archiwalny

Gazeta Polska w Japonii, nr 3(48), czerwiec 2006

Rubryka „Japonia ponad sto lat temu”

 

Dla przypomnienia kilka słów o autorce

„Nieprzetarte szlaki w Japonii” (Unbeaten tracks in Japan) to dziennik Angielki Isabelli L. Bird, który w formie listów do swej siostry Henrietty prowadzi od 21 maja 1878 roku, kiedy po raz pierwszy postawiła nogę na lądzie japońskim w porcie Jokohama, do 24 grudnia tego samego roku, kiedy po przebyciu na koniu, pieszo, rikszą i łodzią szlaku przez Tokio, Nikko, Alpy Japońskie do północno- wschodnich ziem Hokkaido, po spędzeniu tam miesiąca wśród rdzennej ludności Ainu, opuszcza Japonię tą samą drogą.

Lady Bird, będąc słabowitego zdrowia, na polecenie swego lekarza (oraz z czystej ciekawości świata) opuszcza dom i udaje się w podróż po nieznanym sobie i przez nikogo jeszcze nie poznanym kraju. Czytelnika tych reportaży zadziwia jej witalność i predyspozycje psychiczne, których zaledwie spodziewać się można od osoby cieszącej się dobrym zdrowiem. Podróż jej przypadła na niefortunne warunki atmosferyczne: obfite opady deszczu, nie notowane od trzydziestu lat, sprawiają, że wędrówka ta należy do szczególnie trudnych i niebezpiecznych wypraw. Autorka miała wtedy 47 lat.

Podróż po Japonii nie jest jej pierwszą wyprawą i nie ostatnią. W ciągu swego życia wypracowała sobie opinię jednej z najbardziej śmiałych kobiet-podróżników XIX wieku. W czasach, gdy od kobiet oczekiwano spokojnego zajmowania się domem, ona zwiedziła również inne, niekonwencjonalne (jak na owe czasy) miejsca jak Hawaje, obie Ameryki, Malezja, Tybet, Korea, Chiny, Turcja, Maroko.

 

List X

Irimichi, Nikko, 23 czerwca [1878, przyp.tł.]

             Irimichi streszcza sobą obraz przeciętnej wsi japońskiej. Składa się na nią około trzystu domów zbudowanych wzdłuż trzech dróg obsadzonych drzewami, przeciętych czwartą. W kamiennym kanale przy środkowej drodze wartko płynie strumyk, nieskończone źródło zabaw dzieci, szczególnie chłopców, którzy wymyślają genialne modele zabawek wprawianych w ruch za pomocą kół wodnych. O siódmej rano dźwięk bębnów zwołuje czeredę do szkoły, której budynek nie ustępuje żadnej za szkół w naszym kraju. Myślę jednak, że ta jest zbyt zeuropeizowana i uczniowie nie czują się swobodnie, siedząc w wysokich ławkach zamiast narodowym zwyczajem, na podłodze. Wyposażenie jest znakomite i na ścianch wiszą świetne mapy. Nauczyciel, mężczyzna w wieku około 25 lat, często używa tablicy i szybko wypytuje uczniów, a najlepsza odpowiedź nagradzana jest przesunięciem do przednich ławek. Podstawą porządku społecznego w Japonii jest posłuszeństwo i z dziećmi, przyzwyczajonymi do niekwestionowanego posłuszeństwa w domu, nauczyciel nie ma żadnego problemu z utrzymaniem spokoju i uwagi uczniów w klasie. Na ich twarzach można było zauważyć rozbrajającą poczciwość, gdy je pochylali nad podręcznikami, nawet takie wydarzenie jak wejście obcokrajowca nie odwróciło uwagi tych dziecinnych studentów. Młodsze dzieci uczone są głównie przez obiekty, starsze zaś – głosami o wysokich tonach – czytają teksty z podręczników historii i geografii oraz ćwiczą wymowę japońską i chińską. Nauczana jest tu również arytmetyka i elementy niektórych gałęzi filozofii. W mojej obecności dzieci recytowały wersy poezji, które (jak zrozumiałam) zawierają cały sylabariusz, a można je przetłumaczyć następująco:

Kolor i aromat przepadają na zawsze,

co może przetrwać w tym świecie?

Dzisiejszość zniknie w otchłani nicości

i będzie tylko przemijającą wizją snu, który

sprawia maleńką przykrość.

Przypomina to dalekie echo wołań sensualistów: „Próżność nad próżnościami, wszystko jest próżnością.” i ukazuje ten szczególny, orientalny niesmak do życia, jest jednak zbyt ponurą śpiewką dla tak małych dzieci. Klasyka chińska, wcześniej podstawa japońskiej edukacji, obecnie jest nauczana głównie jako środek przekazywania wiedzy o chińskich znakach i aby zaznajomić się z nimi nawet w minimalnym stopniu, dzieci muszą przejść przez ogrom żmudnej i niepotrzebnej pracy.

           Karą, jaką się tu wymierza za złe zachowanie, jest kilka uderzeń w przednią stronę nogi lub nieznaczne oparzenie wskazującego palca moksą (piołun chiński, mogusa) ta ostatnia jest jeszcze powszechnie praktykowana w domach. Nauczyciel mówi, że jedyną karą, do której on się ucieka, jest zatrzymanie ucznia po lekcjach w szkole i z powątpiewaniem wysłuchuje naszych propozycji zadawania dodatkowych prac. Gdy przychodzi godzina dwunasta, uczniowie wymaszerowują ze szkoły w ustalonym porządku, chłopcy i dziewczynki w osobnych grupach, i spokojnie rozchodzą się do domów.

              W domu spożywają posiłek, a wieczorem przygotowują się do lekcji na następny dzień, z każdego niemalże domu dobiega wtedy ich jednostajne mruczenie. Po obiedzie jest pora na zabawę, dziewczynki jednak najczęściej krzątają się przy domach z niemowlakami przytroczonymi do pleców, całymi popołudniami opiekując się nimi lub lalkami. Pewnego wieczoru spotkałam procesję około sześćdziesięciu chłopców i dziewczynek, wszyscy nieśli białe flagi z czarnymi kulami – oprócz lidera, który niósł białą flagę ze złotą kulą – a idąc śpiewali, lub raczej wyli. Inne ich zabawy mają raczej chrakter siedzący. Najbardziej jednak fascynuje mnie zabawa mechanicznymi zabawkami, poruszanymi siłą wody.

          W domu, gdzie mieszkam, wydaje się formalne przyjęcia dla dzieci, na które wysyłane są zaproszenia. Tym razem przyjęcie organizowane jest dfl dwunastoletniej dziewczynki, córki gospodarzy. O godzinie trzeciej zaczynają przybywać goście, często w asyście służby, a Haru, mała gospodyni, przyjmuje ich u szczytu kamiennych schodów i każdą osobę wprowadza do pokoju, gdzie usadawia ich według dobrze znanych zasad towarzyskich. Włosy Haru są zebraane w tyle i podniesione do przodu w podwójnym węźle, do którego wkręcono szkarłatną wstęgę z krepy. Jej twarz i szyja są popudrowane na biało, a biel na karku kończy się tam, gdzie zaczyna się linia włosów; krótkie włosy zostaly dokładnie usunięte pincetą. Usta ma lekko zaznaczone czerwienią i jej twarz podobna jest do twarzy taniej lalki. Nosi niebieskie, kwieciste kiomono z rękawami dotykającymi ziemi, jej niebieski pas obramowany jest szkarłatem, a tego samego kolru zakładka z krepy oddziela białą szyję od od kimona. Na swych małych nóżkach ma tabi, skarpetki z białej bawełny z oddzielonym dużym palcem, co pozwala włożyć pokryte szkarłatną materią, pięknie lakierowane chodaki, których pasek biegnie pomiędzy dużym a drugim palcem stopy. W sandałach tych wychodzi, aby przywitać swych gości niezwykle formalnym i zgrabnym ukłonem. Wszystkie inne, małe panienki ubrane są w tym samym stylu i wyglądają jak lalki, nienajlepiej wykonane.

              Gdy już wszyscy się zbiorą, Haru wraz ze swą pełną gracji matką klękają przed każdym gościem i częstują herbatą oraz słodyczami podanymi na tacach z laki, potem dzieci bawią się w spokojne i ugrzecznione gry. Zwracają się do siebie po imieniu poprzedzonym honoryfikatywnym prefiksem o-, używanym tylko przez kobiety oraz afiksem –san, wyrażającym respekt dla rozmówcy: i tak Haru staje się O-Haru-san, co znaczy „panienka Haru”. (...) Jej koleżanki zaś miały na imię: Yuki (Śnieg), Hana (Kwiat), Kiku (Chryzantema), Gin (Srebro).

          Jedna z ich zabaw była bardzo ciekawa i odegrana została z niezwykłą godnością i oddaniem. Polegała na tym, że któraś z dziewcząt grała rolę chorej osoby, inna zaś lekarza z całym jego poczuciem ważności i nadętości. Niestety, doktor uśmiercił swego pacjenta, a scena ta oddana została nad wyraz realistycznie, wziąwszy pod uwagę pobieloną twarz dziewczynki. Następnie odbyło się opłakiwanie i pogrzeb. Zagrały również scenę ceremonii ślubnej, przyjęcia gości na kolacji oraz inne wydarzenia wyjęte prosto z życia. Ich powaga i pewność siebie w tych zabawach są godne podziwu, a wynika to z faktu, że inicjacja we wszystkie role wymagane japońską etykietą zaczyna się wtedy, gdy dziecko próbuje mówić, więc gdy osiąga ono wiek dziesięciu lat, wie już dokładnie, co należy robić, a czego unikać za wszelką cenę. Zanim goście opuścili dom, ponownie została rozniesiona herbata i słodycze, a ponieważ grzeczność wymaga, aby nie odmawiać przjęcia poczęstunku i nie zostawić niczego, kilka z tych młodych panienek powsuwało resztki w swe obszerne rękawy. Przy rozstaniu znowu wymieniono kilka formalnych grzeczności.

             Brat Haru, trzynastoletni młodzieniec, często przychodzi do mojego pokoju, aby popisać się swą umiejętnością pisania znaków chińskich. Jest on sprytnym chłopcem i wykazuje niemały talent do rysowania. Od pisania znaków do rysowania jest już właściwie tylko jeden mały krok i można powiedzieć, że „O” spod ręki Giotta nie ma w sobie węcej ducha i wigoru niż niektóre z jego znaków. Pisane są one nie piórem, lecz pędzelkiem z wielbłądziego włosia, maczanym w tuszu, a chłopiec dwoma-trzema energicznymi pociągnięciami oddaje obraz symbolu o długości 30 centymetrów. Takie same można zobaczyć na deseczkach wiszących przed różnymi sklepami. Yuki [matka Haru, przyp.tł.] zaś zajmuje się grą na shamisenie, który uważany jest za narodowy instrument kobiecy i również Haru codziennie pobiera lekcje gry na nim.

        Sztuka układania kwiatów jest częścią edukacji dziewcząt i istnieje wiele podręczników poświęconych tej dziedzinie. Nie ma też dnia, aby mój pokój nie był na nowo udekorowany kwiatami. Również dla mnie jest to lekcją i zaczynam doceniać niezwykłe piękno samotności ukryte w dekoracji.

 

List X ciąg dalszy

              Rano, gdy dzieci są w szkole, wieś jest cicha; ich powrót nieco ją ożywia, ale nawet podczas zabaw nie robią one wiele hałasu. Z zachodem słońca wracają mężczyźni i życie domowe rozbrzmiewa gwarem; daje się słyszeć rozpryskiwanie wody podczas kąpieli, potem ojcowie noszą na ramionach młodsze dzieci i bawią się z nimi, starsze zaś przygotowują się do lekcji, powtarzając je monotonnie, nosowym akcentem. Po zmierzchu zamyka się papierowe okna, zasuwa okiennice amado, zapala lampę przed domowym ołtarzem, zjada kolację. Po kolacji dzieci jeszcze bawią się w swe spokojne zabawy dookoła lampy andon, a około godziny dziesiątej wyjmuje się ze ściennych szaf materace i drewniane poduszki i rodzina układa się do snu. Małe tace z jedzeniem oraz tabako-bon zawsze stoją pod ręką i nikogo nie dziwi dźwięk wytrzepywania popiołu z fajki w środku nocy.

          Trzeba powiedzieć, że dzieci siedzą razem z rodzicami do późna i uczestniczą w ich rozmowach. Nigdy przedtem nie widziałam ludzi, którzy czerpią tyle przyjemności z towarzystwa swoich dzieci: noszą je na rękach lub trzymają za rękę podczas spaceru, obserwują ich zabawy i uczestniczą w nich, zabierają je na pikniki i jarmarki, nigdy nie zadowalają się bez nich, również dzieci innych ludzi traktują z afektem i uwagą. Zarówno ojcowie jak i matki są dumni ze swego potomstwa. Interesujący jest widok dwunastu - trzynastu mężczyzn codziennie o godzinie szóstej rano zasiadających na niskim murze, każdy z dzieckiem poniżej dwóch lat rękach pieszcząc i bawiąc się z nim, chwali się przed towarzyszami tężyzną i inteligencją potomstwa. Sądząc z ich twarzy, dzieci są głównym punktem zainteresowania takiego porannego zebrania. Wieczorem, zaglądając do domów przez zwieszające się przy wejściach sznurki lub trzcinowe osłony, można zobaczyć ojca odzianego tylko w maro, jak chyli swą brzydką, dobrotliwą twarz nad spokojnym niemowlęciem oraz matką ze spuszczonym zazwyczaj do pasa kimonem, jak trzyma w ramionach dwoje nagich dzieci. Z jakichś powodów wolą oni chłopców, ale i dziewczynki są równie pieszczone i kochane. Dzieci, chociaż zbyat grzeczne i formalne jak na nasze standardy, są niezwykle życzliwie nastawione do innych oraz ujmujące w swym wygądzie i zachowaniu. Są one posłuszne i łagodne, pełne gotowości do pomocy swym rodzicom i dobre dla tych młodszych. W ciągu wielu godzin spędzonych na obserwowaniu ich zabaw ani razu nie słyszałam gniewnego słowa, nie widziałam kwaśnej miny lub złego zachowania. Przypominają one jedna kraczej małch mężczyzn i kobiety niż dzieci, a staroświeckiego wyglądu w dużym stopniu dodają im ich ubrania, które jak zauważyłam są takie same, jak ubiory dorosłych.

              Sposoby uczesania włosów dziewczynek różnią się między sobą i bywają rozmaite, po ich formach można z dużą dokładnością odgadnąć wiek, a po zamążpójściu koafiury ulegają całkowitej zmianie. Chłopcom do trzeciego roku życia całkowicie goli się włosy, przez co wyglądają, jakby ich głowy były zbyt duże. Potem pozostawia się tylko trzy kępki, po jednej nad każdym uchem i z tyłu głowy. Dziesięcioletniemu chłopcu goli się głowę, pozostawiając tylko grzywkę nad czołem, a gdy osiąga wiek piętnastu lat - okres, w którym wkracza w wiek męski, również jego włosy utrzymane są na sposób dorosłego mężczyzny. Śmiesznie wyglądają wtedy z tymi fryzurami na swych dużych głowach, przybierając pozy dostojeństwa i powagi.

........................................................................................................

Isabella L. Bird, Unbeaten tracks in Japan, ICG Muse Inc, 2000

Inne fragmenty przekładu z tej samej książki ukazały się w numerze czerwcowym i sierpniowym „Gazety Klubu Polskiego w Japonii” w roku 2003.

gazeta 3-48-2006

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się