gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Gdy myśli stają się obrazem Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Do rąk polskich Czytelników trafia kolejna książka Hiromi Kawakami Manazuru. Ci, którzy polubili „wyrafinowany park rozrywki” z jej opowiadań z tomu Nadepnęłam na węża, nie powinni być zawiedzeni, a może znajdą się również tacy, którzy od powieści Manazuru zaczną znajomość z jej twórczością. Po wędrówce z Autorką między światami zmieniających się gatunków tym razem pozostajemy wraz z nią w świecie ludzi. Ale jakże niezwykły może być ten świat, jeżeli spojrzymy nań oczami Kei – narratorki Manazuru. A właściwie dwa światy: tokijska codzienność i rzeczywistość magiczna małego nadmorskiego miasteczka, które na Kei działa jak narkotyk. Tam wszystko jest możliwe, myśli stają się obrazem. Nie istnieje granica między światem realnym a wytworem wyobraźni, światem żywych a światem umarłych. Od jego nazwy powieść bierze swój tytuł. Z miejscem tym łączą się wspomnienia, które zadecydowały o kilkunastu latach życia bohaterki. Jej częste wyjazdy do Manazuru są próbą odtworzenia i zrozumienia tego, co się tam wydarzyło. Są wynikiem działania impulsu, niezależne od jej woli. Choć niewątpliwie przez cały czas pozostajemy w ludzkim świecie, jest w nim miejsce, jak zwykle u Kawakami, dla postaci fantastycznych, zjawisk nadprzyrodzonych i realistycznych obrazów, które nigdy nie miały miejsca.

Lecz czymże są wspomnienia według Kawakami? Zapisanymi w naszej pamięci faktami? Pragnieniami tak silnymi i trwającymi tak długo, że zdołaliśmy uwierzyć, że się spełniły? A może niechcianymi obrazami, które tak usilnie staramy się wyrzucić z naszej głowy, że w końcu tracimy pewność, iż są to tylko wytwory naszej wyobraźni? Nie mogąc uwierzyć we własne wspomnienia, Kei mówi: „Ta szalona wizja musiała zrodzić się w mojej pękającej od nadmiaru myśli głowie, wyciec spomiędzy tych pęknięć”. Świat Kei to świat z pogranicza „tego, co jest, choć go nie ma” i „tego, czego nie ma, choć jest”. Takie są też postaci, które wypełniają jej życie. Takie są obiekty jej miłości. Motyw czyjejś obecności w naszym życiu, nieuwarunkowanej fizycznym przebywaniem z nami, który pojawił się już w noweli Znikają, tutaj staje się motywem przewodnim, praprzyczyną powstania opowieści.

Manazuru to powieść o potędze miłości lub, jeśli ktoś woli, o niszczącej sile namiętności, to powieść o codzienności wypełnionej tysiącem zwyczajnych czynności (a trzeba pamiętać, że japońska kultura to apoteoza codzienności) i bezustannym zmaganiem się z nadmiarem uczucia, które straciło swój obiekt. Opowieść pełna jest prostych, ale ciekawych, refleksji na temat życia, czasem nieco przewrotnych spostrzeżeń, uchwyconych w locie smaków życia.

Manazuru to zdecydowanie nie romans.

Jeśli chodzi o narrację powieści, to podobnie jak we wcześniejszych nowelach część wypowiedzi bohaterów nie została wydzielona w postaci dialogów, tylko wpleciona w tok narracji. Tutaj ta technika pisarska została znacznie rozwinięta: narracja, choć w pierwszej osobie, jest w znacznej części odtworzeniem w myśli narratorki dialogów, przypomnieniem tego, co kiedyś sama myślała, czy też przypuszczała, że ktoś pomyślał w tamtej chwili. Stopień niepewności, czy tak dokładnie brzmiały jego słowa, jest bardzo duży. Narratorka chwilami mówi do nas, przywołując scenę – rozmowę w takiej formie, w jakiej miała ona miejsce, a czasem mówi w myślach do siebie. W języku japońskim, w którym czasowniki nie znają kategorii osoby ani rodzaju, przypisanie fragmentu jej monologu wewnętrznego, który jest wspomnieniem rozmowy (odbytej lub tylko możliwej), konkretnej osobie jest możliwe dopiero po przeczytaniu dłuższej frazy. Język polski – niestety, a może na szczęście – wymusza na tłumaczu decyzję, kto powiedział/pomyślał dany fragment, przytaczany przez narratorkę w przybliżonej formie. Cała zaś jej opowieść to historia, która mogła się wydarzyć, ale nie musiała. Która się chyba wydarzyła, ale nie na pewno. Opowieść utkana z tęsknoty, niepewności, lęku i nadziei.

Kawakami mówi prostym językiem, ale tak starannie dobiera słowa i składa je w zdania, że nic więcej nie można by dodać, ale też niczego nie można ująć. Prostota jej języka jest dla tłumacza bardzo zdradliwa. Pod pozornie łatwo zrozumiałymi frazami kryje się bowiem głęboki sens, nie zawsze pierwsze skojarzenie okazuje się właściwym odczytaniem jej intencji. Choć to nie pierwsza moja przygoda z tekstem tej pisarki, potrafi mnie ona zaskoczyć. Przekładanie jej utworów to dla tłumacza duże wyzwanie i przyjemność zarazem. Mam nadzieję, że kolejna odsłona możliwości twórczych wyobraźni Kawakami będzie przyjemnością również dla Czytelników.

 

Hiromi Kawakami Manazuru, przekład Barbara Słomka, wyd. Karakter 2011

 

 

   

    

Ostatnio zmieniany
Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się