Galeria
Mam dwadzieścia trzy lata i chodzę do szkoły języka japońskiego. Przyjechałam do Japonii z Filipin cztery miesiące temu. Szukam pracy. Jakiejkolwiek, proszę pani, dorywczej. Nie, w barze nie, mogłabym stracić wizę. Tak, skończyłam studia. Z wyróżnieniem, proszę pani, ze specjalnością biznes międzynarodowy. O, tutaj jest mój dyplom, a tu moje CV. Uczyłam angielskiego, ale tylko jako wolontariuszka w kościele. Śpiewałam też i grałam na pianinie. Naprawdę myśli pani, że trzeba to wpisać w CV? Szukam i szukam, ale na razie nic z tego. Boję się, że nie chcą mnie zatrudnić, bo jestem gruba, prawda? Oni tu chyba nie lubią grubasów?
Bo widzi pani, mieliśmy restaurację. Taki rodzinny interes. Właściwie prowadziła ją mama. Tata nie ma głowy do takich rzeczy, brat też. Uczył się na księdza, ale zrezygnował z seminarium. Wrócił do restauracji i zaczął rozstawiać ludzi po kątach. Mama ściągnęła mnie z Manili, a ja tam już miałam załatwioną bardzo dobrą pracę, proszę pani. W wielkim centrum handlowym. Ale trzeba było zająć się restauracją. Mój brat nie umie zarządzać ludźmi, chociaż dobry z niego chłopak. Nie można pokazywać wszystkiego palcem, trzeba samemu nosić worki z ryżem. Zwłaszcza, że niektórzy nasi pracownicy to krewni. Zeszłego lata wybuchł pożar. To był wypadek, jeden z pracowników nie dokręcił gazu. Nie byliśmy ubezpieczeni. Straciliśmy wszystko, proszę pani. Trochę udało się odbudować, ale to tylko taka budka z jedzeniem teraz. Nigdy nie widziałam mojej mamy tak zapłakanej. Mamy straszne długi, poszłam z nią do banku. Ta kobieta w banku była tak niegrzeczna, proszę pani. Nigdy nie widziałam mojej mamy w takim stanie. Zaczęłam krzyczeć, że przecież tak nie można. Że musi być na to jakieś prawo. Przecież nie uciekamy, spłacimy długi. Potrzebujemy tylko trochę czasu. Nie można bezkarnie obrażać ludzi, prawda?
A potem znalazłam tę agencję, która się reklamowała, że załatwia szkołę i pracę w Japonii. Rodzice wzięli ostatnią pożyczkę, żeby mnie tu przysłać. Na miejscu okazało się, że szkoła jest opłacona tylko za pół semestru, a o pracy nie ma mowy. W pewnym sensie padłam ofiarą handlu żywym towarem. Oszukali mnie, proszę pani i zniknęli z pieniędzmi. Tak, zgłaszałam to w naszej ambasadzie. Firma zniknęła bez wieści. Sama szkoła jest w porządku. Mam kolegów z Chin, Korei, Wietnamu. Tak, fajni są, jak ktoś ma urodziny, zapraszają na piwo. Codziennie mamy test z kanji. Mówię już trochę po japońsku, testy idą mi dobrze. Ale zagrozili, że mnie wyrzucą, jak nie zapłacę w terminie następnej raty. Nie, nie chcieli słyszeć o żadnych negocjacjach. Koło szkoły jest restauracja sushi, gdzie pracuje jeden Filipińczyk; może tam mnie zatrudnią.
Mieszkam ze znajomymi, którzy płacą mi za sprzątanie. Na razie przyszłam do kościoła, wszyscy są tu dla mnie tacy dobrzy. Ta pani dała mi mnóstwo dobrych rad, a tamta zaprosiła na lunch. Siostra dała mi płaszcz i buty, bo zimno. Upiekłam ciasto, poczęstuje się pani? Tak, umiem gotować. Mieliśmy przecież restaurację. Dwa piętra, na dole fast food, a na górze taka bardziej elegancka. Wszyscy w tej miejscowości znali moją rodzinę. Jak przyjechał papież, to moi rodzice byli na spotkaniu. Byłam z nich taka dumna. Może Pan Bóg spuścił na nas to nieszczęście, bo byliśmy zbyt zajęci zarabianiem pieniędzy? Nie wiem.
Czy lubię Japonię? Nie wiem, proszę pani. Chcę spłacić długi i pomóc rodzinie. Mówi pani, że Japończycy mnie zrozumieją, bo tu wielu ludzi spotkały podobne rzeczy? Tak, słyszałam o tsunami. Ale to było daleko od Tokio, prawda? Podoba mi się, że tu jest czysto i bezpiecznie, mogę sama chodzić po ulicach, ile chcę. Japończycy to pracoholicy, prawda? Tak o nich mówią. Tutaj się nie przyjeżdża dla przyjemności, tu się przyjeżdża do pracy. Tak mówią u nas na Filipinach.
Iwona Merklejn – japonistka, medioznawca, dr nauk humanistycznych. Wykładała na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz JAIST (Japan Advanced Institute of Science and Technology). Obecnie pracuje nad książką o historii Igrzysk Olimpijskich oraz piłki siatkowej kobiet w Japonii. Luźno związana z Uniwersytetem Tokijskim, głęboko związana z mężem, tokijczykiem zakochanym w swoim mieście - Nobuyą Ishiim.
Komentarze
- PLUSK WODY DO STAREGO STAWU WSKOCZYŁA… Skomentowane przez ELZBIETA dodany czwartek, 08 listopad 2012 19:09 O stawie i żabie (Literatura, Język)
- Chcialbym na poczatku powiedziec, ze naprawde… Skomentowane przez Seweryn Karłowicz dodany piątek, 24 sierpień 2012 04:47 Tematyka spotkania polonijnego w ambasadzie 5 lipca br. (AKTUALNOŚCI)