Chrystianizacja Japonii w XVI wieku posuwała się dosyć szybko, chociaż była głównie procesem oddolnym. Do misjonarzy jezuickich dołączyli hiszpańscy i portugalscy franciszkanie. W roku 1570 liczba wiernych dochodziła do 30 tysięcy. Za misjonarzami szli kupcy. I właśnie rozbieżność kupieckich interesów stała się przyczyną zahamowania i następnie odwrócenia procesu chrystianizacji. W tym też czasie przybyli do Japonii kupcy holenderscy, przedstawiciele narodu, który w czasie trwającej wówczas w Europie Reformacji wziął stronę protestantów. Schizma w Kościele była bardzo świeża, mieszkańcy różnych krajów byli głęboko zaangażowani w konflikty religijne, tak też kupcy holenderscy postrzegli hiszpańskich i portugalskich misjonarzy jako swoich wrogów. Zaczęli oni podburzać wielmożów japońskich, przekonując ich, że za misjonarzami hiszpańskimi i portugalskimi przyjdzie ich wojsko i militarnie podporządkują sobie Japonię. Oczywiście, podburzały też daimio i szogunów klasztory buddyjskie, które widząc jak misjonarze pozyskiwali coraz więcej ludzi i możnowładców dla chrześcijaństwa, obawiały się utraty swojego prestiżu społecznego i politycznego zarazem. W rezultacie szogun Toyotomi Hideyoshi wydał w roku 1587 dekret nakazujący wszystkim misjonarzom opuścić Japonię oraz zakazujący wyznawania religii chrześcijańskiej pod karą śmierci. W ten sposób rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, w okrutny sposób mordowano zarówno Japończyków jak i cudzoziemców. Między innymi w 1743 r. poniósł śmierć męczeńską polski jezuita O. Wojciech Męciński.
Z pierwszego okresu prześladowań 26 męczenników w Nagasaki zostało kanonizowanych w 1862 r. W kilka lat później 205 męczenników z XVI wieku zostało beatyfikowanych. Wreszcie, kilka lat temu ukończono proces beatyfikacyjny 188 męczenników z przełomu XVII i XVIII wieku.
Prześladowania rozszerzały się na całą Japonię, przybierając mniejsze lub większe nasilenie zależnie od ilości chrześcijan i nastawienia rządców. Chrześcijanie ukrywali się ze swoją wiarą, zwłaszcza w Nagasaki i okolicy. Chrzcili potajemnie swoje dzieci, uczyli ich katechizmu, w ukryciu zbierali się na wspólne modlitwy. Pozostały z tego okresu zapisy pieśni i modlitw tych ukrytych chrześcijan (Kakure kirishitan). Pod koniec 1637r. chrześcijanie na półwyspie Shimabara (na południe od Nagasaki) chwycili za broń przeciwko prześladowcom, ale zostali okrutnie wymordowani. Prześladowania trwały przez ponad 200 lat. Chrześcijanie w Nagasaki przetrwali okres prześladowań aż do okresu Meiji i otwarcia się Japonii na świat. W połowie XIX wieku udali się do Nagasaki misjonarze francuscy i wystawili tam mały kościół. Wówczas ukryci chrześcijanie skontaktowali się z nimi i wybadawszy, czy utrzymują łączność z Kościołem Rzymskim, wyznali, że są tej samej wiary.
W miarę otwierania się Japonii zwiększała się też liczba misji i misjonarzy. Również i sami Japończycy zaczęli wstępować do stanu kapłanskiego. Także Siostry zakonne, zwłaszcza z Francji, przybywały do Japonii i zakładały szkoły. Jednocześnie nadal zdarzały się prześladowania, szczególnie na prowincji, gdzie lokalne władze dalej próbowały więzić ludzi za wiarę chrześcijańską. I tak na przykład w Tsuwano, na północ od Yamaguchi, pod koniec lat 1880 uwięziono i stracono 33 męczenników za wiarę. Podobnie też pojawiały się prześladowania w Yamagata i w kilku innych miejscach. Nowa konstytucja z roku 1889 zapewniała wolność wyznawania religii w Japonii, co jednak nie znaczy, że nowe prawo zaraz było wprowadzone w całym kraju.
W roku 1930 przybył do Japonii O. Maksymilian Kolbe, franciszkanin, założyciel Rycerstwa Niepokalanej i wkrótce zaczął wydawać miesięcznik Rycerza w języku japońskim. Za nim przybyło z Polski kilkunastu Ojców i Braci i na szeroką skalę zaczęli prowadzić pracę duszpasterską i charytatywną.
Kiedy Japonia powoli stawała się militarnie silnym państwem, opanowała Koreę, potem Mandżurię i wreszcie pokonała carską Rosję w 1905 r., istniejące misje katolickie znów napotkały na olbrzymie trudności. Nie tylko nie było żadnej pomocy ze strony rządu japońskiego, ale dopatrywano się w misjonarzach i w religii chrześcijańskiej sił obcych i wrogich Japonii.
W takich warunkach powstał i zaczął działać również uniwersytet Sophia w Tokio. W 1908 roku papież Pius X zwrócił się do jezuitów niemieckich, aby w Tokio założyli szkołę wyższą. W 1912 roku została otwarta szkoła, która później przerodziła się w uniwersytet. Do jezuitów niemieckich dołączyli się też jezuici hiszpańscy. W okresie przedwojennym, kiedy militaryzm japoński opanowywał wszystkie strefy życia społecznego, działalność Kościoła była niezmiernie ograniczana i utrudniana. Dla uniwersytetu Sophia powstał poważny problem, tzw. Problem Yasukuni Jinja, świątyni szintoistycznej w Tokio, wybudowanej na cześć bohaterów japońskich, głównie poległych w czasie wojny japońsko-rosyjskiej w latach 1904-5. Grupa studentów uniwersytetu Sophia odmówiła pokłonów przed tą świątynią, co uznano za bunt przeciwko duchowi japońskiemu i niewłaściwe wychowanie młodzieży na uniwersytecie. Groziło to zamknięciem uczelni. Ponieważ jednak uniwersytet prowadzili głównie Niemcy, udało się załatwić tę sprawę polubownie. A kiedy rozpoczęła się wojna na Pacyfiku pod koniec 1941 roku, internowano wszystkich misjonarzy nie będących Niemcami, a nawet od tych zażądano złożenia deklaracji lojalności Hitlerowi. I tylko ci, którzy złożyli taką deklarację lub zręcznie uniknęli jej składania, mogli prowadzić ograniczoną pracę misyjną. Nadmienić warto, że taki sam los internowania spotkał polskich misjonarzy, współbraci św. Maksymiliana Kolbego.
Po przegranej wojnie Japończycy stracili orientację ideologiczną i stanęli na bezdrożu. Nie chcieli iść po linii militaryzmu, który doprowadził ich do straszliwej klęski, a nowych wzorów nie znali. Misjonarze, którzy jeszcze od czasów przedwojennych przebywali w Japonii, uznali, że nadeszła pora na masowe nawrócenia na chrześcijaństwo. Wzywali więc pomocy z całego świata. Dzięki ich wysiłkom do Japonii napływało dużo misjonarzy z różnych krajów: z Hiszpanii, Francji, Włoch, Ameryki. Najwięcej przyjechało jezuitów, głównie kleryków, którzy najpierw uczyli się języka, potem studiowali tutaj teologię, otrzymywali święcenia. Uniwersytet Sophia rozwijał się, podnosił swoją pozycję i obecnie należy do dobrych tokijskich uniwersytetów.
Napływali też do Japonii misjonarze innych zgromadzeń zakonnych. Z Polski przybyli salezjanie, dominikanie, werbiści, również Siostry zakonne Opatrzności Bożej i powoli włączali się do pracy misyjnej.
Liczby i co za nimi się kryje
Liczba nawróceń w Japonii po wojnie znacznie wzrosła. Początkowo nawracało się na katolicyzm ok. 5 tysięcy dorosłych na rok. Liczba ta stopniowo wzrastała, tak że w latach 1965-66 było ich około 15 tysięcy rocznie. W tym czasie liczba nawróceń się zatrzymała i następnie zaczęła powoli spadać. W 1998 roku wyniosła tylko nieco ponad 4 tysiące dorosłych. Spada także uczestnictwo w Mszy św., i to nie tylko w niedziele, ale także na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Jakie są powody tego spadku?
W Japonii tendencje światowe zderzają się ze specyfiką lokalną. We wszystkich krajach rozwiniętych Kościół katolicki jest świadkiem odchodzenia od wiary, a przynajmniej zmniejszenia się liczby wiernych regularnie chodzących do kościoła. W Japonii, ze względu na słabą bazę chrześcijaństwa, zjawisko to wystąpiło dość silnie. Kiedy po klęsce wojennej Japończycy szybko się odbudowali ze zniszczeń, kiedy znów poczuli się sobą, stracili zainteresowanie religią. Dotyczy to zresztą nie tylko chrześcijaństwa, ale i innych religii, obecnych od wieków na wyspach japońskich. Zwrot w mentalności japońskiej, spowodowany nagłym wzrostem dobrobytu materialnego, doprowadził do szybkiej sekularyzacji Japonii. Zaczęła się więc zmniejszać i liczba nawróceń w Kościele katolickim. Bezpośrednim wynikiem tego trendu jest między innymi ubóstwo Kościoła japońskiego. Kościół w Japonii jest biedny. Wprawdzie Kościół, jak i wszystkie instytucje religijne, jest zwolniony od podatku, prowadzi też pewną działalność wydawniczą, ale Japonia jest krajem drogim, a większość katolików jak i nowych nawróceń to kobiety i niepracujące dziewczęta, które nie mogą ofiarnym groszem wspierać Kościoła. W ten sposób, mimo że Japonia jest krajem bogatym, Kościół w Japonii jest biedny i nie zdoła utrzymać się o własnych siłach. Konieczny jest zarówno dopływ misjonarzy jak i pomoc finansowa. Na przykład, nowy kościół św. Ignacego w Tokio kosztował ok. 5 miliardów jenów (około 60 milionów dolarów amerykańskich). Bez wydatnej pomocy z zagranicy nie bylibyśmy w stanie go wybudować.
Procentowo, katolicy w Japonii stanowią obecnie (1998 r.) 0,352 % populacji. Jest to więc bardzo niewielka grupa wiernych. Występują również duże różnice lokalne - najmniejsze odsetki katolików znajdujemy na północy Honshu (np. Niigata 0,135%), lekko poniżej średniej na Hokkaidô (Sapporo 0,313%), natomiast w okolicach, gdzie kilkaset lat temu chrystianizacja poczyniła największe postępy, dzisiaj liczba katolików tylko nieznacznie przekracza średnią dla całej Japonii (np. Osaka 0,368%, Fukuoka 0,416%, Kagoshima 0,519%). Najwięcej katolików jest tradycyjnie w Nagasaki (0,489%). Liczba katolików w Tokio również wykracza poza średnią krajową i wynosi 0,478%.
Ciekawym zjawiskiem jest nierównowaga liczebna płci wśród wiernych w Kościele katolickim. Widać to zarówno w strukturze nawróceń wśród dorosłych, jak i w porównaniu Japończyków księży i Japonek Sióstr zakonnych. Wśród dorosłych przyjmujących chrzest w Kościele katolickim, na jednego Japończyka przypadają przeciętnie dwie Japonki. Jest to zjawisko stałe w czasie i nie wykazujące regionalnych różnic. W 1998 r. na 4 073 osoby nawrócone, było 1 430 mężczyzn i 2 643 kobiet; pod koniec lat osiemdziesiątych, czyli dziesięć lat wcześniej, liczby te wynosiły odpowiednio: 1 771 i 3 525). Japońskich księży było w 1998 956-ciu, a braci zakonnych 181. W tym samym roku liczba japońskich Sióstr zakonnych wynosiła 6 097.
Jakie są przyczyny takiej dysproporcji? Źródeł jej należy szukać w strukturze społecznej Japonii. Według starej, japońskiej tradycji najstarszy syn pozostaje w domu. Ma on podtrzymać nazwisko rodowe, kontynuować kult przodków i opiekować się na starość rodzicami. Młodsi bracia opuszczają dom rodzinny. Jeśli chodzi o dziewczęta, to tradycyjnie wychodzą one z domu rodzinnego i stają się częścią rodziny męża. Ponieważ katolickie szkoły cieszą się popularnością, wiele Japonek zapoznaje się z chrześcijaństwem w szkole, niektóre przyjmują chrzest będąc jeszcze uczennicami. Widzą też w szkole zakonnice, obserwują ich pracę i tryb życia. Jest to dla niektórych dziewcząt atrakcyjny tryb życia i pożądana alternatywa wobec normalnego losu japońskiej kobiety. Młoda Japonka, szczególnie dawniej, miała często do wyboru - iść za mąż, do cudzego domu i tam być pod twardą ręką teściowej, albo zostać zakonnicą i prowadzić życie, które - znane jej ze szkoły - było pociągające. Oczywiście, głównym motywem było i jest Boże powołanie, ale w dużym stopniu do podjęcia takiej decyzji przyczynia się życie społeczne.
Kiedy, szczególnie od początku lat 1980., zaczęło rodzić się w Japonii coraz mniej dzieci, liczba powołań zaczęła się drastycznie zmniejszać. Obecnie w Japonii jest przeciętnie dwoje dzieci w rodzinie, a poprzestaje się też na jednym, jeżeli jest to syn. W takiej sytuacji również i córki zyskały na wartości, szczególnie, gdy nie ma syna i rodzice oczekują, że to właśnie córka zaopiekuje się nimi na starość. Otworzyły się też przed młodymi kobietami nowe perspektywy życiowe w społeczeństwie. Jest to zresztą mechanizm ogólnoświatowy, który - znowu - jest szczególnie widoczny w Japonii ze względu na osobliwości jej systemu społecznego.
Zaważyło to bardzo na powołaniach i na pracy Sióstr zakonnych. W rezultacie Siostry muszą zamykać niektóre swoje instytucje, np. szkoły, szpitale, domy starców, ochronki, itd.
Perspektywy
Gdy zapytać Japończyka, jaka jest jego religia, to wymieni zazwyczaj nazwę jakiegoś odłamu buddyzmu lub shinto, ale nic więcej na ten temat nie potrafi powiedzieć. Japończycy zwykle odwiedzają swoje świątynie raz na rok, wrzucają kilka groszy do skarbonek, stojąc pomodlą się przez kilka sekund i na tym koniec. Do ślubu idą do świątyni shintoistycznej, a pogrzeb mają w buddyjskiej i im nie przeszkadza, że jest to inna religia. Na życie Japończyka religia wywiera obecnie wpływ znikomy, jego życie duchowe, religijne jest uśpione. A przecież buddyzm, który dotarł do Japonii przez Chiny i tu rozpadł się na wiele odłamów, odgrywał kiedyś bardzo ważną rolę w Japonii, był bardzo potężny. Świątynie buddyjskie posiadały własne armie i kiedy chrześcijaństwo usiłowało wkroczyć, buddyzm wydatnie się przyczynił do prześladowania chrześcijan. Buddyzm kiedyś zaspokajał religijne potrzeby Japończyków, krzewił oświatę i naukę, a teraz jest bardzo mało ludzi, którzy brali by buddyzm na serio. Japończycy bowiem uważają teraz religię za coś zbytecznego, dobrego dla ludzi słabych, którzy mają jakieś trudności, a nie dla silnego i zwycięskiego Japończyka.
Obok buddyzmu, drugą religią japońską jest shintoizm. Jest to nie tyle religia, ile raczej kult Japonii. Poprzednio był on jednocześnie ostoją militaryzmu. Symbolem tego kultu jest świątynia Yasukuni w Tokio. Nacjonalistyczny duch japoński był bardzo wyraźny przed wojną, po wojnie nieco odżył wraz z odbudową Japonii jako nowoczesnego, silnego państwa. Ten nacjonalistyczny duch japoński jest zasadniczo sprzeczny z chrześcijaństwem, religią uniwersalną, która nie zna granic państwowych i obejmuje różne grupy etniczne.
Chrześcijaństwo stawia również swoim wyznawcom wysokie wymagania moralne, którym etyka japońska, oparta na innych założeniach, nie jest często w stanie sprostać. Etyka chrześcijańska oparta jest na Ewangelii, która reprezentuje wartości uniwersalne, podczas gdy tradycyjna etyka japońska oparta jest na wartościach partykularnych, zależnych od okoliczności. W tradycji chrześcijańskiej bardzo ważna jest równość ludzi wobec Boga, ich wzajemne braterstwo, oparte na założeniu, że wszyscy są sobie równi, natomiast tradycja japońska mówi, że podstawą społeczeństwa jest hierarchia nie tyle społeczna, ile inherentna, oparta na wieku i więzi pokrewieństwa. Dlatego właśnie tak trudno jest Japończykowi sprostać etyce chrześcijańskiej.
Nakłada się na to ogólne załamanie się wartości duchowych w Japonii, na co niemały wpływ ma telewizja i inne środki masowego przekazu. Powoduje to negatywne zjawiska w życiu japońskiej rodziny. Telewizja ma negatywny wpływ zarówno na wyżej wspomniany system wartości jak i na życie rodzinne, bo domownicy po powrocie z pracy do domu, zamiast pielęgnować życie rodzinne, zatapiają się w telewizji. Wartości są bezkrytycznie przejmowane z telewizji, bez szansy czy próby przemyślenia tego sobie, przewartościowania. Dobrych programów jest w telewizji mało; karmiony takimi programami ogół ludzi znieczula się na wszelkie wyższe wartości. Wynikiem tego jest człowiek, który, jeżeli ma co jeść, jeżeli ma dość pieniędzy, aby się zabawić i to swobodnie, nie potrzebuje niczego więcej. Brak tych wyższych wartości przejawia się między innymi w stosunkowo dużej ilości samobójstw. Są to na ogół samobójstwa, w których człowiek nie czuje w sobie duchowej siły, aby sprostać trudnościom, które go czekają. Innym przykładem braku wyższych wartości jest tzw. "ijime", prześladowanie jednostki przez grupę w szkołach, znowu czasem prowadzące do samobójstw.
Życie rodzinne w obecnym systemie społecznym w Japonii jest trudne. Nadmiernie długie godziny pracy, wymóg od pracownika poświęcania życia rodzinnego dla firmy, obowiązkowe godziny dodatkowej pracy - to wszystko przyczynia się do osłabienia więzi rodzinnych. Brak szacunku dla wartości w japońskiej rodzinie przejawia się w zaniku pietas, czyli szacunku dla starszych, dla rodziców. Dawniej w Japonii pietas była cnotą wysoko rozwiniętą, obecnie jest w zaniku.
Ponieważ wychowanie nowych członków społeczeństwa odbywa się najwydatniej w rodzinie, możemy powiedzieć, że wychowanie społeczeństwa ulega pogorszeniu.
Japońscy katolicy w małym stopniu oddziałują na społeczeństwo. Wielu nie ma odwagi przyznać się, że są katolikami, z obawy, że koledzy w pracy będą się śmiać, a Japończycy są bardzo nieodporni na ośmieszenie. Poza tym wielu z nich może nawet wierzyć w sercu, być religijnym, ale odkłada przyjęcie chrztu do ostatniej chwili. Tak na przykład były premier Yoshida, mimo że jego żona i córka były katoliczkami, dopiero na łożu śmierci przyjął chrzest na wyraźne życzenie żony.
Tak więc perspektywy na przyszłość nie wyglądają nadmiernie optymistycznie. Ilość nawróceń będzie zależała w dużym stopniu od postawy samych katolików w Japonii. Muszą się oni w jakiś sposób przyczyniać do odrodzenia rodziny i zwiększyć swój wpływ na społeczeństwo. Poza tym sporo zależy też od duchowieństwa japońskiego. Ostatnio mianowano kilku nowych biskupów japońskich. Są oni młodzi, zapewne nadadzą więcej rozmachu i podejmą inicjatywy dla rozwoju Kościoła w Japonii.
Żywimy nadzieję, że jak w pierwszych wiekach krew męczenników była posiewem chrześcijan, tak też ofiara z życia wielu męczenników japońskich użyźni glębę, która wyda obfite plony w tym kraju.
Gazeta Klubu Polskiego w Japonii Nr 2 (11), kwiecień 2000