gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Wywiad z Panią Profesor Haliną Czerny-Stefańską

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Jest Pani Profesor niekwestionowanym ambasadorem polskiej kultury w świecie, przebywała Pani w wielu krajach, wykładała na wielu uczelniach muzycznych, zetknęła się z różnorodnością kultur i osobowości. Proszę podzielić się swoimi wrażeniami z obecnie kończącego się 2-letniego pobytu w Japonii. 
Wrażenia mam bardzo przyjemne i na pewno będę te dwa lata wspominać bardzo mile, choć praca tutaj na Akademii była trudna, ze względu na bardzo wysoki poziom oraz dużą ilość studentów, z którymi pracowałam, miałam bowiem aż 14 uczniów. Byli to jednak wszystko wybrani ludzie, utalentowani i z wielkimi możliwościami na przyszłość. Grzeczność, posłuszeństwo i zrozumienie pedagoga - cechy te są bardzo charakterystyczne właśnie dla Japończyków - znacznie ułatwiły mi to trudne zadanie.
Wykładała Pani na wielu uczelniach muzycznych świata m.in. w Weimarze, Darmstadtcie, Hamburgu, Lugano, a obecnie w Japonii jest Pani profesorem na czterech uczelniach. Proszę powiedzieć, czy istnieje różnica w odbiorze przekazywanej przez Panią wiedzy między studentami Europy i Japonii?
Wykładając na Tokijskim Uniwersytecie Sztuk Pięknych i Muzyki, tzw. "Geidai", na Akademii Sztuk Pięknych w Nagoi, na Uniwersytecie Senzoku Gakuen Uozu, czy na Akademii Muzycznej im. Elżbiety w Hiroshimie zauważyłam, że do pewnego stopnia poziom w Japonii jest wyrównany, o ile w ogóle można mówić o wyrównanym poziomie w przypadku artysty, bo jednak talent przeważa zawsze nad studiami. Umiejętności studentów uniwersytetu "Geidai" i generalnie w Japonii są duże, choć wydaje się, że nieco mniej jest tu podejścia indywidualnego.
Jaki, według Pani, jest ogólny poziom wychowania muzycznego w Japonii?
Dzieci uczy się od bardzo wczesnych lat, w niektórych przypadkach nawet od trzeciego roku życia. Ja sama zaczęłam lekcje u ojca w wieku pięciu lat i uważam, że wczesny start jest bardzo potrzebny. Ale to nie znaczy,że takie dziecko ma już od wczesnych lat wiedzieć, że będzie w przyszłości muzykiem, profesjonalnym artystą, czy pedagogiem. Muzyka w wieku dziecięcym powinna być oczywistością, tak jak nauka czytania, pisania, czy choćby podziwianie malarstwa. Muzyka jest niezbędna do pełnego rozwoju kulturalnego człowieka. W Japonii dużo jest muzycznych szkół prywatnych i ogólnie mówiąc Japończycy są obyci z muzyką.
Japończycy mieli od dawna okazję podziwiać Pani kunszt na recitalach w wielu miastach w Japonii. Proszę opowiedzieć również o wspólnych koncertach RODZINY Czerny-Stefańskich...
Podczas pierwszego pobytu w Japonii koncertowaliśmy z mężem razem na dwa fortepiany. Oprócz tego mąż również udzielał szeregu lekcji, podczas gdy ja koncertowałam sama. Później bardzo często odwiedzałam Japonię. Po wielu latach w 1986 przyjechałam tu również z córką. Córka gra na klawesynie. Japonia jest krajem, gdzie jest bardzo dużo dobrych instrumentów. Klawesyny produkcji japońskiej są bardzo wysokiej jakości, pomimo że nie jest to aż tak popularny instrument.
Występowała Pani jako solistka z wieloma sławnymi orkiestrami symfonicznymi świata m. in. w Ameryce, Wielkiej Brytanii, w Niemczech, we Włoszech, również w Japonii... Jak scharakteryzowałaby Pani podejście japońskiego odbiorcy do wartości artystycznych muzyki poważnej, która przecież tak różni się od muzyki Kraju Wschodzącego Słońca?
Przede wszystkim jest bardzo dużo wdzięcznej publiczności, co jest wielkim szczęściem dla nas, artystów. Jest duże zainteresowanie. Można też powiedzieć, że poziom znawstwa muzyki jest coraz wyższy. Ale to nie jest tak naprawdę najważniejsze. Co jest najistotniejsze, to chęć słuchania muzyki. Tak było od kiedy sięga moja pamięć. Już podczas pierwszego pobytu 50 lat temu, kiedy jednak nie było jeszcze takiego znawstwa muzyki, odbyłam tu ponad 30 koncertów w całej Japonii. Zawsze więc miałam komu grać i niektórzy ludzie nawet do dzisiaj moje koncerty pamiętają.
W Pani jakże niezwykle bogatym repertuarze znajdują się dzieła wielu epok; od kompozytorów epoki klasycznej po współczesną. Która epoka czy którzy kompozytorzy są, według Pani, najbliżsi sercom Japończyków?
Naturalnie Chopin. Ale nie tylko. Beethoven też należy do bardzo często i na wysokim poziomie granych kompozytorów. Generalnie powiedziałabym, że na przestrzeni tych lat nastąpiło stopniowe zróżnicowanie zainteresowania muzyką wśród Japończyków. Jest duże zainteresowanie muzyką współczesną. Ale wydaje mi się, że Chopin jest ciągle w czołówce.
Co Pani zdaniem powoduje, że tak różni kulturowo ludzie podziwiają naszego kompozytora?
Jego geniusz jest tak wielki, a i jego muzyka jest tak bardzo ludzka, że nie ma tu granic narodowych. Każdy może w tej muzyce coś bliskiego swemu sercu usłyszeć, czy wypowiedzieć się przez nią, jeżeli sam gra. Chopin daje ogromne możliwości. Jest to kompozytor, który i kocha, i szaleje, i histeryzuje, i płacze, i jest ogromnie głęboki... I stąd jest nam taki bliski. Nie tylko Polakom, ale generalnie wszystkim. Nie ma tu podziału na narodowości. Oczywiście, Chopin jest genialnym kompozytorem na fortepian, ja mówię, że Chopin jest królem fortepianu. No i właśnie już choćby z powodu niezwykłej popularności fortepianu jako instrumentu w Japonii, Chopin przychodzi tu niejako naturalnie. A ze względu na to, że ludzie są często romantyczni i o pewnym poetycznym wyczuciu, wszystko to właśnie mogą znaleźć w muzyce Chopina, co czyni go tak popularnym.
Pomimo tego, że Chopin jest powszechnie znany w Japonii, nierzadko zdarza się spotkać ludzi nie wiedzących, że Chopin urodził się w Polsce i że jego muzyka głęboko związana jest z Polską. Jak odnosi się Pani do tego faktu oraz w jaki sposób stara się Pani rozpropagować związek Chopina z naszym krajem?
Przede wszystkim poprzez jego mazurki i polonezy. Zawsze na wykładach dla uczniów czy dla publiczności przypominam, że pierwszy utwór, który Chopin skomponował jako dziecko, to polonez, a ostatni, przed samą śmiercią, to mazurek. Ale uważam, że powinniśmy się cieszyć, że na świecie chcą słuchać i grają Chopina. Samo to w sobie jest już bardzo istotne.
Nagrała Pani w Japonii wiele płyt z mazurkami i nokturnami Chopina czy utworami I. Paderewskiego. Oznacza to chyba, że zainteresowanie naszą muzyką i zapotrzebowanie na nią w Kraju Kwitnącej Wiśni jest duże...
Tak. Ogromne. Muszę przypomnieć, że moja córka w Roku Mozartowskim nagrała w Japonii wszystkie sonaty Mozarta i to na instrumencie zbudowanym na wzorach oryginalnego instrumentu tego kompozytora. Podobnie nagrała tu Bacha. Tak że nie tylko nasza polska muzyka jest tu popularna, ale oczywiście i muzyka światowa.
Chciałbym teraz przejść do Pani związku z samą Japonią. W jaki sposób rozpoczął się Pani "romans" z Krajem Wschodzącego Słońca?
Pierwszy raz w Japonii byliśmy razem z mężem w 1952 roku,czyli wkrótce będzie 50 lat od mojego pierwszego kontaktu z Japonią. Jechaliśmy przez Moskwę, potem Chiny, gdzie odwiedziliśmy Pekin, Szanghaj, Kanton, później koncertowałam w Hongkongu, skąd pojechaliśmy do Tokio. Od samego początku byliśmy zachwyceni tym krajem. 50 lat minęło, kraj ten się diametralnie zmienił, choć jedno, co mogę powiedzieć to że i wtedy było tu pięknie, i dziś jest pięknie. To nie są komplementy. Ten kraj ma bardzo ciekawe i tak charakterystyczne cechy. Weźmy na przykład cudowną przyrodę.
Czy podczas pierwszego pobytu Pani w Japonii w 1952 roku był jakiś element w zachowaniu, kulturze Japończyków, który bardzo Panią uderzył?
Tak, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przede wszystkim punktualność - sama jestem punktualna - co daje mi duże poczucie spokoju. Jak się wyznaczy godzinę próby, lekcji, to terminy są zawsze dotrzymane. Bardzo sobie to cenię, a w naszym życiu artysty jest to bardzo konieczne, jako że oszczędza nam dużo nerwów. Grzeczność, brak brutalności, spokój wielki - przy tej ogromnej masie ludzi - to istotne cechy. Wszystko to powoduje, że człowiek przebywając tu się uspokaja.
Czy pobyt w Japonii spowodował, że przejęła Pani jakieś tutejsze obyczaje?
Chyba nie. Ja prawdę mówiąc mam takie swoje różne "przyzwyczajonka", które nawet czasami troszkę szokują Japończyków. Pytają się mnie czasem dlaczego tak robię. Na przykład, kiedy mam koncert to podaję program, ponieważ trzeba podać program z wyprzedzeniem, ale nigdy tego programu tak dokładnie się nie trzymam: czasem zmieniam kolejność, czasem utwór itp. Otrzymuję tu szereg zapytań, dlaczego tak robię. To nie tylko jest moja fantazja, ale i moje prawo. Chcę, żeby było jak najlepiej, żeby program odpowiadał chwili i atmosferze.
Wiele lat upłynęło od pierwszej wizyty Pani Profesor w Kraju Wschodzącego Słońca. Niewątpliwie zaszło w japońskim społeczeństwie czy kulturze wiele zmian. Które z nich, Pani zdaniem, są najważniejsze?
Ostatnio młodzi artyści bardzo pragną wyjechać za granicę, aby tam studiować. Czasem mam pewne zastrzeżenia co do tego, ponieważ młodzi ludzie do pewnego wieku powinni kształcić się w swoim kraju, gdzie przecież w przypadku Japonii warunki są tak dobre, szkoły zaopatrzone są w bardzo dobre instrumenty, wszędzie są wysokiej klasy sale koncertowe, czego często nie ma w innych krajach. Uważam, że młodzież tutejsza nie robi dobrze, wyjeżdżając tak wcześnie za granicę. Jest w Japonii właśnie taki pęd, aby tylko wyjechać, a często nawet nie jest taki wyjazd w pełni wykorzystany. Według mnie do ok. 20 roku życia młodzi ludzie powinni studiować w swoim rodzinnym kraju. Również trochę za dużo myśli się o tzw. karierze. Kariera w muzyce jest sprawą, którą bym kwestionowała. Uważam, że są dwa zawody, w przypadku których nie można myśleć o karierze od samego początku; muzyk i lekarz. Dla lekarza najważniejszy jest pacjent i jego choroba - nie powinno się myśleć o pieniądzach w tym miejscu. Podobnie jest z muzyką - muzyk nie powinien myśleć tylko o honorariach i występach. To może przyjdzie, a może nie. Muzyk powinien kochać to, co robi i grać dla ludzi, którzy potrzebują albo pragną słuchać muzyki - powinien być to cel najważniejszy. Dlatego wydaje mi się, że oba zawody mają coś wspólnego: lekarz to jest doktor od ciała, a artysta - doktor od duszy.
Obserwując młodzież w Japonii, mając doświadczenie ze studentami japońskimi, czy uważa Pani, że warto by było, żeby przejęli pewne wartości zachodniego świata, czy raczej pozostali sobą?
Uważam, że człowiek powinien pozostać sobą z tym, żeby zainteresował się głębiej innymi kulturami, bo to jest bardzo potrzebne. Nie można grać Ravela, jeżeli się nie widziało malarstwa impresjonistycznego. Na szczęście w przypadku Japonii wiele rzeczy można zobaczyć na miejscu. Ja sama byłam na wspaniałych wystawach francuskich impresjonistów, na wystawie Picassa. itd. Trzeba się z tym zapoznać, jest to podstawa.
Właśnie ostatnie trendy w Japonii, szczególnie wśród młodego pokolenia, wskazują na to, że pomimo pozornie dużego zainteresowania światem zewnętrznym, nie jest ono tak naprawdę dogłębne...
Zgadzam się. Zwracam np. uwagę na to przy interpretacji muzyki klasycznej czy impresjonistycznej, żeby grający wiedział skąd pochodzi kompozytor, co czuł pisząc dany utwór etc. Rzeczywiście, bardzo często spotkałam się z zupełną niewiedzą. Ale nie jest to tylko zjawisko japońskie, niestety - szczególnie ostatnio - w przypadku młodzieży polskiej też się to zauważa...
Jak, według Pani, Japończycy odbierają Polaków?
Wydaje mi się, że na ogół dobrze. Mojemu mężowi np. japońscy muzycy wręcz bardzo okazywali serdeczność. Cześć dla profesora jest w tym kraju bardzo wielka. I chyba dlatego wszyscy polscy muzycy, pedagodzy bardzo pozytywnie to odbierają i chętnie uczą Japończyków, którzy zawsze słuchają rad i bardzo się starają.
I coś może ze spraw bardziej przyziemnych. Która z potraw kuchni japońskiej jest Pani ulubioną? Jak generalnie odbiera Pani tutejsze specjały?
Przede wszystkim ryż. Mój horoskop już od dziecka mówi, że powinnam jeść ryż. Również wszystkie ryby, jakie istnieją - a w Japonii ryba jest podstawą posiłku - jem z przyjemnością. Ja już od lat nie jem mięsa, więc w pewnym sensie jest tu dla mnie raj.
Czy zna Pani jakieś słowa po japońsku?
Niestety bardzo mało - oczywiście najbardziej podstawowe słowa tak, ale chyba po tych latach powinnam znać więcej.
A jak zwykle odbywają się lekcje?
Po polsku. Zawsze pomaga mi Motoko Yoshikawa, która kończyła "Geidai", a potem na Akademii Warszawskiej uczyła się u prof. Gierżoda. Od lat razem współpracujemy. Oczywiście jeżeli studenci mówią po niemiecku czy francusku, to nie ma zupełnie problemu.
Kiedyś wspomniała Pani, że dwa miasta na świecie są najbliższe Pani sercu - Paryż i Tokio. Jeśli chodzi o Paryż - dla Europejczyka jest to zupełnie zrozumiałe. Co tak szczególnego urzeka Panią w stolicy Japonii?
Obecnie naturalnie architektura jest zupełnie inna, choć i współczesna architektura też oczywiście jest wpaniała. Dawniej podobały mi się te cudowne domki japońskie, wspaniałe pałace, stare zameczki, które na szczęście jeszcze istnieją. Oczywiście podoba mi się przecudowna natura w tym kraju. Jest tu niezliczona ilość przepięknych miejsc, które naprawdę warto zwiedzić.
Czy jest miejsce w Japonii, którego Pani jeszcze nie odwiedziła?
Z ważniejszych, to chyba już nie. Ostatnio byłam po raz pierwszy na Okinawie - przepięknej wyspie na południu archipelagu japońskiego. Na przestrzeni tych lat odwiedziłam bardzo dużo miejsc w Japonii.
Kilka dni temu otrzymała Pani tytuł profesora honorowego Tokijskiego Uniwersytetu Sztuk Pięknych i Muzyki "Geidai"...
Tak. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie i wyjątkowy zaszczyt. Według tutejszych zasad nazwisko moje zostanie zapisane w historycznych księgach uczelni. Otrzymałam też w związku z tym specjalny dokument.
W zeszłym miesiącu odbył się w Tokio koncert charytatywny na rzecz Towarzystwa Chopinowskiego w Warszawie...
Był to prywatny koncert, który odbył się w prywatnej sali koncertowej rektora. Zostałam zaproszona, aby tam zagrać, co naturalnie przyjęłam z wielką przyjemnością. Rektor o niczym więcej nie wspomniał. I proszę sobie wyobrazić, że właśnie wczoraj zostałam poinformowana, iż był to koncert charytatywny, a te pieniądze, które tam zebrano, zostały przeznaczone w prezencie Towarzystwu Chopinowskiemu w Warszawie. I właśnie wiozę ten dar i dokument w prezencie Towarzystwu. Jest to oczywiście wspaniała niespodzianka dla mnie, a i wielka rzecz dla naszego Towarzystwa.
Wyjeżdża Pani do Polski już za dwa dni...
Tak. 8-go marca w Warszawie odbędzie się niezwykle ważna dla mojego serca uroczystość. Będzie to prelekcja oraz koncert ku czci profesora Józefa Turczyńskiego, który był moim profesorem jeszcze przed wojną. Jestem jego ostatnią żyjącą uczennicą. Na koncercie będę m. in. grała Wielki Polonez Juliusza Zarębskiego - wspaniały, choć tak rzadko grywany utwór, nad którym pracowałam właśnie z profesorem Turczyńskim.
W zeszłym roku wygłosiła Pani niesłychanie interesującą prelekcję dla członków Klubu Polskiego w Japonii. Czy jest może coś, co chciałaby Pani z własnego doświadczenia z Japonią przekazać Polakom mieszkającym w tym kraju i Polakom w ogóle?
Opowiem o moim koledze. Spotkałam go tu w Tokio. Uczył w Japonii pięć lat. Wspaniały muzyk, pianista. Kiedy przyjechałam po raz pierwszy, aby wykładać w Japonii, spotkałam go właśnie tu, w tym mieszkaniu i pytam się: "No, jak się czujesz w Japonii?" A on na to: "Słuchaj... jestem szczęśliwy." Tak... Pięć lat był... szczęśliwy. Wrócił teraz do kraju, jest profesorem, dalej koncertuje. Ale właśnie to jego wyrażenie "jestem szczęśliwy" było tak proste, a jednocześnie wspaniałe. Tak rzadko człowiek właściwie to odczuwa, a jeszcze rzadziej powie. To mi dodało bardzo dużo otuchy, bo wtedy akurat pierwszy raz, jako profesor, znalazłam się w Japonii. Zatem życzę, aby wszyscy Polacy byli w Japonii szczęśliwi!
Dobiega końca Pani 2-letni pobyt w Japonii. Jak by Pani, jednym słowem, ten okres podsumowała?
Jestem bardzo zadowolona, pomimo, że nie był to okres łatwy, chociażby z tego powodu, że nie jestem z natury pedagogiem. Ale uważam, że w pewnym wieku człowiek powinien przekazać swoją wiedzę młodszemu pokoleniu. Był to dla mnie okres bardzo ważny i owocny.
Czy jeszcze planuje Pani przyjazd do Japonii?
Tak. Będę w listopadzie. Japońska strona niesłychanie mnie wyróżniła organizując konkurs mojego imienia w Aomori. Przyjeżdżam zatem tam jako juror, a oprócz tego odbędzie się też festiwal, gdzie będę grać ja oraz moja córka. Naturalnie, grać będą również młodzi japońscy pianiści, tak że będzie to duże wydarzenie. Będzie to już drugi z kolei konkurs.
Dziękując za wywiad życzę Pani Profesor dużo zdrowia, szczęśliwej podróży do kraju oraz wielu dalszych sukcesów zawodowych.

Wywiad opracowany na podstawie rozmowy przeprowadzonej dla Programu 1 Polskiego Radia 3 marca 2001 r. w Tokio.

Oficjalna strona WWW prof. Haliny Czerny-Stefanskiej: http://www.czerny-stefanska.net

Gazeta Klubu Polskiego w Japonii Nr 2 (17), czerwiec 2001

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się