gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Wywiad z dr inż. arch. Krzysztofem Ingardenem

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Gazeta Klubu Polskiego w Japonii Nr 6(45) grudzien 2005

Architektoniczne związki pomiędzy Polską i Japonią

 

Krzysztof Ingarden (1957), ukończył Wydział Architektury na Politechnice Krakowskiej (dyplom 1982, doktorat 1987), odbył stypendium doktoranckie w Institute of Art & Design w Tsukuba (Japonia), do 2000r. był zatrudniony jako adiunkt na Politechnice Krakowskiej, od 1991r. prowadzi biuro JET Atelier, a od 1998 r. biuro - Ingarden & Ewỳ Architekci. Ważniejsze realizacje: Pawilon polski na wystawie EXPO 2005 Aichi, Ambasada RP w Tokio, Ołtarze papieskie na Błoniach (1999, 2001), Biblioteka PAT w Krakowie, Szkoła Języka Japońskiego w Krakowie, Budynek mieszkalno-biurowy przy ul Kościuszki w Krakowie, Hotel IBIS w Krakowie, Centrum Manggha w Krakowie (współpraca z A.Isozaki & Assoc.), Rezydencja ambasadora i Ambasada Japonii w Warszawie (współpraca z Ishimoto Architects), Fabryka Toyota Tsusho w Wałbrzychu, Centrum logistyczne w Ożarowie Mazowieckim i inne. 6 czerwca 2002 r. rząd Japonii mianował Krzysztofa Ingardena Generalnym Konsulem Honorowym Japonii. Uroczystość, której gospodarzem był Ambasador Hideaki Ueda, odbyła się w Centrum Konferencyjnym Zamku na Wawelu.

Ewa Maria Kido: Dlaczego zdecydowałeś się na zawód architekta, czy interesowały Cię także inne kierunki?

Krzysztof Ingarden: Podziwiam łatwość, z jaką młodzi ludzie podejmują ważne życiowe decyzje w wieku 18 lat. Przecież ja o zawodzie architekta wiedziałem tak niewiele, program szkoły średniej przedstawia problemy architektury jedynie marginalnie i bardzo sztampowo. W liceum interesowałem się malarstwem, filmem, literaturą, ale też naukami ścisłymi. Wybrałem jednak architekturę, sądząc, iż łączy ona w sobie wszystkie dziedziny sztuki i daje w związku z tym możliwość nieograniczonego tworzenia. Wniosek ten stał w całkowitej sprzeczności z codziennym doświadczeniem i sytuacją architektów polskich tamtych lat, także z ciężkimi warunkami w jakich powstawała polska architektura w latach powojennych. Wybór kierunku studiów był więc całkowicie irracjonalny. Z perspektywy lat mogę stwierdzić, że jednak nie był zły. Znaczyć to może, że racjonalne działanie w sprawach wyboru drogi życiowej nie jest konieczne, a nawet może jest zbyteczne?

E.M.K.: Jak toczyła się Twoja kariera zawodowa po dyplomie na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej (1982)?

K.I.: Zaraz po studiach zacząłem pracować jako asystent w Instytucie Projektowania Architektonicznego na krakowskim Wydziale Architektury, potem był staż doktorancki w Japonii i praca w biurze Arata Isozaki w Tokio. Po powrocie do Polski obroniłem doktorat, trochę pracowałem w Nowym Jorku i potem zacząłem projektować pierwsze domy w Krakowie, pracując jednocześnie jako adiunkt na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. W roku 1989 wraz z kolegami wygraliśmy pierwszy konkurs architektoniczny (hotel Ibis w Krakowie), co pozwoliło nam założyć biuro. W roku 2000 zrezygnowałem z pracy na Politechnice, aby skupić się wyłącznie na projektowaniu. Ale od pracy dydaktycznej na długo nie odszedłem bowiem w roku 2003 założyliśmy w Krakowie nowy Wydział Architektury i Sztuk Pięknych przy Krakowskiej Szkole Wyższej, którego do dziś jestem prodziekanem.

E.M.K.: Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie Japonią, które zaowocowało w Twoich ponad 25-letnich związach z tym krajem?

K.I.: Pierwszy kontakt z Japonią miałem w roku 1977, kiedy przyjechałem do Sapporo, gdzie mój ojciec prowadził wykłady z fizyki na Hokkaido University. Byłem wtedy już studentem architektury z zaliczonymi dwoma semestrami nauki. Znalazłem pracę jako modelarz w biurze architektonicznym i zacząłem uczyć się języka japońskiego. Zarobione pierwsze pieniądze wykorzystałem na zorganizowanie wyprawy po kraju. Wybrałem się w prawie 2-miesięczna wielką podróż architektoniczną, zwiedzając cztery największe wyspy japońskie. Podróżowałem głównie auto-stopem, a klimat moich doświadczeń z tamtych czasów odnalazłem ostatnio w zaskakująco podobnych autostopowych przygodach opisanych przez Marcina Bruczkowskiego w książce „Bezsenność w Tokio”. Dla mnie była to niezapomniana przygoda z nową kulturą, w której zwierciadle odkrywa się samego siebie i swoje własne kulturowe ramy. Podczas tamtej wyprawy zainteresowałem się historią Japonii, poznałem jej tradycyjną architekturę i główne obiekty architektury współczesnej. Wracając do Polski wiedziałem, że do Japonii będę jeszcze powracał w przyszłości. Udało mi się to w rok po ukończeniu studiów w Krakowie. W 1983 roku uzyskałem stypendium na staż doktorancki w Tsukuba University.

E.M.K.: Jak Twój staż w latach 1983-85 w Institute of Art & Design w Tsukuba wpłynął na Twoje zapatrywania na achitekturę oraz na dalszą pracę? Czemu była poświęcona Twoja rozprawa doktorska (1987)?

K.I.: Myślę, że wpływ tego stażu na moje podejście do problemów architektury jest bardzo duży. W trakcie stażu zbierałem materiały na temat „przestrzeni” w architekturze japońskiej. Wraz z rosnącą ilością materiałów na ten temat stwierdziłem, iż sprawy nie stają się wcale przez to bardziej zrozumiałe, bowiem problem budowania i odczytywania przestrzeni rozgrywa się na pograniczu semiotyki, estetyki, etnografii, religii i filozofii, literatury i innych dziedzin, których zgłębienie jest w ograniczonym czasie stażu niemożliwe. Jako że nie chciałem pisać pracy przyczynkarskiej, postanowiłem zająć się selektywnie jednym z aspektów problemu i zastanowić się nad tematem mechanizmów przekazywania pewnych sygnałów i treści przez dzieło architektury, czyli architektonicznej funkcji reprezentacji. W efekcie taki był temat mojej pracy doktorskiej, z pogranicza estetyki i teorii architektury, którą obroniłem już po powrocie z Japonii do Krakowa, w 1987 roku. I mimo iż nie było w niej o rozważań nad japońskimi przestrzeniami architektonicznymi, to staż japoński był dla mnie impulsem do zastanowienia się nad funkcjonowaniem architektury jako znaku kulturowego i nad rodzajami tych znaków, a to stało się ważną częścią mojego obecnego warsztatu architektonicznego.

E.M.K.: Kiedy rozpocząłeś swoją własną praktykę i w jaki sposób powstało biuro Ingarden & Ewỳ Architekci?

K.I.: Pierwsze biuro, JET Atelier, założyliśmy z kolegami w 1990 roku w wyniku wygranego w 1989 roku konkursu na hotel w Krakowie. Był to okres pionierski. Polska wyzwoliła się właśnie z po-jałtańskiego radzieckiego gorsetu politycznego i gospodarczego. Dla architektów naszego pokolenia było to otwarcie nowych możliwości działania w warunkach otwartej gospodarki rynkowej. Zakładaliśmy własne biura aby podejmować odpowiedzialność za nasze projekty, odpowiedzialność artystyczną ale też finansową. JET Atelier dobrze odnalazło się w tamtych warunkach i realizowało kilka dużych projektów. Biuro Ingarden & Ewy Architekci utworzyliśmy z Jackiem Ewy w 1998 roku, bowiem dotychczasowa otwarta formuła JET Atelier wyczerpała się jako płaszczyzna współpracy jej założycieli. Nowe biuro ma charakter bardziej kameralnej pracowni autorskiej, nastawionej na eksperymenty architektoniczne i realizację obiektów kultury, choć jej byt zapewniają stałe realizowane projekty przemysłowe, handlowe i biurowe.

E.M.K.: Ty i Twoje biuro - Ingarden & Ewỳ Architekci zrealizowaliście cztery projekty związane z Japonią. Dwa obiekty zostały zrealiowane w Japonii: budynek Ambasady RP w Tokio (2001) i Pawilon  Polski na EXPO 2005 (2005), dwa inne obiekty zostały zrealizowane w Polsce, ale są związane z Japonią: Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie (1994) (później również Tea-house znajdujący się w Manggha) i Szkoła Języka Japońskiego w Krakowie (2004). W fazie projektowej znajduje się jeszcze jeden projekt  - Galeria Europa – Daleki Wschód, będąca aneksem do Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Masz zatem w dorobku pięć obiektów „japońskich”. Uczestniczyłeś także w projektowaniu ukończonych w 2000 r. budynków Ambasady Japonii i rezydencji Ambasadora Japonii w Warszawie. Może powiedziałbyś coś na temat pierwszej realizacji - Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie (1994) – jak to się stało, że uczestniczyłeś w projekcie razem z architektem japońskim Aratą Isozaki i jaki był Twój wkład w ten projekt?

K.I.: W 1987 roku pracowałem jako architekt w Nowym Jorku. Tam dotarł do mnie egzemplarz Tygodnika Powszechnego, a w nim wywiad z Andrzejem Wajdą na temat nagrody Kyoto Prize i pomysłu zbudowania Centrum Sztuki Japońskiej w Krakowie. Od razu pomyślałem o Arata Isozakim, architekcie z którym pracowałem wcześniej w Tokio, który łączy w swoich projektach myślenie o tradycji i współczesności i jest architektem transkulturowym, potrafi się równie dobrze poruszać w przestrzeni i tradycji japońskiej jak i poza nią. Spotkałem się więc z przebywającym właśnie w Nowym Jorku Makoto Shin Watanabe, asystentem Arata Isozaki i zaproponowałem współpracę. Wkrótce otrzymałem pozytywną odpowiedź Araty, który zainteresował się projektem. Przedstawiłem ją Andrzejowi Wajdzie. Był zachwycony. W listopadzie 1987 roku doszło w Kyoto do spotkania Wajda – Isozaki i tam nastąpił uścisk dłoni. Isozaki stworzył pierwsze szkice koncepcji, które pozwoliły na rozpoczęcie kampanii zbierania funduszy. W 1991 roku, gdy wiadomo było, że finanse na budowę są, zaczął się etap przygotowania właściwego projektu. Przyjechałem wtedy na miesiąc do Tokio, do biura Isozakiego, aby uczestniczyć w tych pracach pod okiem mistrza. Następne etapy projektu – projekt budowlany i wykonawczy wykonywaliśmy w naszym biurze w Krakowie, dbając o to aby prace szły w kierunku wytyczonym przez Aratę. W tych pracach i w komunikacji pomagał nam Ghen Mizuno, świetny młody architekt w biurze Isozakiego, który tragicznie zmarł przed ukończeniem budynku. Prace nad projektem rozwijały się bezkonfliktowo, wręcz modelowo. Myślę że ważną rzeczą było wzajemne zaufanie. Arata mnie znał wcześniej, bowiem przez rok pracowałem u niego w tokijskim biurze w roku 2004/5. Wiedział, że zrobię wszystko aby realizować projekt według jego intencji, a on ze swojej strony dawał nam za to dużo swobody akceptując większość propozycji dotyczących np. materiałów wykończeniowych i detali, które rysowaliśmy w naszym biurze. Na uroczystym otwarciu Centrum był bardzo zadowolony z rezultatu, choć dostrzegł pewne braki wykonawcze, które wyniknęły głównie z cięć budżetowych pod koniec budowy.

E.M.K.: O koncepciach oraz realizacjach budynku Ambasady RP w Tokio oraz Pawilonu Polskiego na EXPO pisaliśmy już w Gazecie; poza tym wiele osób było na EXPO, a czytelnicy Gazety mieszkający w Tokio i okolicach mają dość często okazję uczestniczyć w różnych imprezach organizowanych w Ambasadzie w Tokio - każdy zatem ma jakieś osobiste wrażenia dotyczące tych obiektów. W budowę ambasady byliśmy zaangażowani oboje – Ty jako projektant i ja jako pełnomocnik budowy ze strony MSZ; wiemy że nie było łatwo robić realizację budynku mającego służyć polskiemu klientowi w warunkach japońskich. Jakie pozostały Ci wrażenia po budowie Ambasady?

K.I.: Ten projekt był rzeczywiście bardzo skomplikowany od strony realizacyjnej. Począwszy od tego, że kilka lat trwały bardzo wyczerpujące negocjacje pomiędzy inwestorem a wykonawcą japońskim i wydawało się, że może nie dojść do kompromisu w sprawie ceny kontraktu budowlanego. Nasze biuro uczestniczyło aktywnie w tych negocjacjach jako konsultant i na gorąco musiałem podejmować wiele bolesnych decyzji architektonicznych, aby dostosować projekt do budżetu, jakim dysponowało MSZ. W rezultacie udało się osiągnąć kompromis z wykonawcą i myślę że było to wielkim sukcesem iż zbudowaliśmy budynek reprezentacyjny ambasady za cenę średniej klasy mieszkaniówki realizowanej w tamtych latach w Tokio. W trakcie budowy przyjeżdżałem kilkakrotnie na nadzory autorskie na budowę. Pamiętam, że były one niezwykle wyczerpujące dla wszystkich. Narady ciągnęły się do późnej nocy, często dopiero w ostatniej chwili udawało się osiągnąć uzgodnienia satysfakcjonujące 3 strony dramatu: inwestora, wykonawcę i architekta. Problemem bywały różne procedury podejmowania decyzji po stronie polskiej i japońskiej, czasem brak wyobraźni i zgody strony polskiej, która nie zgadzała się na to, aby wykonawca pewne prace wykonał „po swojemu”, bez kontroli przy każdym kroku, czasem zbytnie i nieuzasadnione uniesienie się Japończyków z powodu pewnej nieufności inwestora, który próbował stosować metody postępowania typowe dla praktyki na budowie w Polsce. Była to szkoła biznesu i dyplomacji, w której architekt musi umieć znaleźć swoją ścieżkę, aby zdołać doprowadzić do realizacji projekt, a szczególnie te nieuchwytne jego aspekty, które najłatwiej jest zagubić w gąszczu problemów realizacyjnych – piękno, funkcjonalność i prostotę. Cieszę się, że projekt się udał i rezultat jest oceniany obecnie pozytywnie.

E.M.K: A jak pracowało się w Aichi przy realizacji Pawilonu Polskiego na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej (KIG)?

K.I.: Ten projekt, aczkolwiek mniejszy od ambasady, był od strony organizacyjnej i logistycznej jeszcze bardziej skomplikowany. Nad projektem pracowały biura w Polsce i w Tokio (ADH Architects), bowiem budynek mimo iż tymczasowy, musiał podlegać pełnej procedurze uzyskania pozwolenia na budowę. Plany musiały uzyskać akceptację inwestora, organizatora strony Japońskiej EXPO, władz budowlanych, straży pożarnej. Część budynku prefabrykowana była w Polsce i przesyłana w częściach do Nagoi, a na miejscu wykonaniem projektu zajmowały się 3 firmy budowlane: jedna polska, niemiecka i japońska, nie licząc dodatkowych mniejszych podwykonawców. Nieoczekiwanie wielkim kłopotem okazał się pomysł prefabrykowania konstrukcji stalowej w Polsce w celu zmniejszenia kosztów realizacji. Japońskie władze budowlane zażądały certyfikatów stali, potwierdzających iż skład stopu stali odpowiada japońskim normom. Polskie huty wytopiły stal specjalnie dla naszego projektu. Jednak ta praca nad pawilonem dostarczyła nam wielkiej satysfakcji, już na etapie prac projektowych a kończąc na zrealizowanym obiekcie. Ważny był dla nas cały proces dochodzenia do ostatecznych decyzji projektowych. Proces poszukiwania odpowiedniej technologii do realizacji wylotów wiklinowych, czy produkcji ramek stalowych o skomplikowanej geometrii. Elewacja budynku była bowiem pomysłem prototypowym o nowatorskiej konstrukcji. Architekci nasi jeździli po Polsce w poszukiwaniu odpowiedniej wikliny i testowali jej sploty, nadzorowali produkcję każdej ramki, odrzucając w drodze żmudnych kontroli każdą, która nie odpowiadała założonym granicom tolerancji, itp. Do końca nie wiedzieliśmy czy moduły budynku wykonane w Polce będą pasowały do konstrukcji przygotowanej przez japońskich organizatorów EXPO, bowiem prace realizacyjne trwały równolegle w Japonii i w Polsce. Z tego względu architekt z naszego biura, Piotr Urbanowicz pojechał na ostatnie półtora miesiąca nadzorować osobiście prace na budowie, aby móc korygować na bieżąco realizację projektu. Budynek udało się skończyć na kilka godzin przed otwarciem wystawy. Myślę że inwestor , Krajowa Izba Gospodarcza, był bardzo zadowolony z rezultatu.

E.M.K.: Gdzie jest zlokalizowana i komu będzie służyć Szkoła Języka Japońskiego? Jaka była koncepcja tego budynku?

K.I.: Budynek Szkoły Języka Japońskiego jest aneksem Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej w Krakowie zbudowanym w celu przeniesienia funkcji dydaktycznych z głównego budynku Centrum Manggha do pomieszczeń dedykowanych laboratorium języka japońskiego. Posadowiony jest na fundamencie dawnej oficyny mieszkalnej, rozebranej z powodu złego stanu technicznego w trakcie budowy Centrum Manggha w 1993/4r. Poza salą dydaktyczną wyposażoną w nowoczesny sprzęt do nauki języka japońskiego znajdującą się na 3 kondygnacji, poniżej na 2 kondygnacji umieszczono salkę wielofunkcyjną (kameralne wystawy artystyczne oraz kursy kaligrafii, origami, bonsai, ikebany, itp), a na parterze obok holu wejściowego, szatni i toalet - archiwum i zaplecze techniczne. Ten niskobudżetowy budynek szkoły zaprojektowano w miejscu, z którego roztacza się widok na ogród i na Wawel. Ta lokalizacja wyznaczyła punkty odniesienia dla kompozycji budynku. Dialog z Centrum Manggha opiera się na podporządkowaniu i nie konkurowaniu statycznej, prostej formy budynku szkoły z łagodnie falującą formą budynku głównego. Pod względem kolorystycznym szarości tynków elewacji podporządkowują się szarościom dachu Mangghi wykonanego z blachy cynkowo-tytanowej. Dialog z pawilonem herbacianym stojącym w ogrodzie naprzeciwko, wyraża się w kompozycji funkcjonalnej parteru, w której wejścia obu budynków są zwrócone ku sobie, a grzebieniowany tynk na ścianie w rejonie wejściowym szkoły nawiązuje do ogrodu wewnętrznego pawilonu herbacianego, utrzymanego w konwencji japońskiego ogrodu żwirowego. Proste i oszczędne wnętrza sali laboratorium językowego i sali wystawowej zaprojektowaliśmy w tonacji szarości złamanych jasną zielenią w odcieniu liści bambusowych, a szarość ścian klatki schodowej - kolorem jasnej wiśni.

E.M.K. Jesteś także autorem planu rozbudowy Centrum Manggha w postaci projektu Galeria Europa – Daleki Wschód przy Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Każda rozbudowa znanego obiektu o wyraźnej koncepji architektonicznej jest trudna; jak powtała koncecja rozbudowy Manggha i co będzie mieściło się w nowej galerii? Na kiedy planowana jest realizacja obiektu?

K.I.: Galeria “Europa – Daleki Wschód” jest planowana jako kolejny aneks Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej, zlokalizowany na nowo zakupionym terenie przylegającym z jednej strony do budynku Szkoły Języka Japońskiego, z drugiej do ulicy Konopnickiej w Krakowie. Jej program jest poszerzeniem, skupionej dotąd na sztuce japońskiej, działalności wystawienniczej Centrum,  o sztukę takich krajów jak Korea, Chiny, Indie z jednej strony i sztukę europejską z drugiej. Będzie to kolejny artystyczny projekt międzykulturowego pomostu tworzony przez Andrzeja Wajdę i Centrum Manggha. Oczywiście projektowanie nowego budynku w pobliży Centrum jest bardzo zobowiązujące. Świadomie nie chciałem by nowy budynek był w jakikolwiek sposób konkurencją, ani też kontynuacją głównego budynku. Dlatego też zdecydowałem się na formę budynku, która będzie dyskretnym uzupełnieniem. Będzie to obiekt o wysokości odpowiadającej Centrum Manggha, z podziałem bryły w poziomie na 3 partie, odpowiadające podobnemu podziałowi głównego budynku. W Galerii górne partie są odchylone tak, aby otworzyć widok w kierunku Wawelu. Jednak nowy obiekt nie będzie cytował łagodnych krzywizn Manggha, jego geometria będzie opierała się na liniach prostych. Obecnie pracujemy nad fazą koncepcyjną projektu, termin budowy nie jest jeszcze znany.

E.M.K: Dziekuję Ci bardzo za rozmowę, życzę powodzenia i sukcesów w życiu i dalszej pracy.

rozmawiała Ewa Maria Kido

 

 

(Fot .1, 2, 4, 5, 6 – Krzysztof Ingardem, fot. 3 – Ewa M. Kido)


[1] w artykule „Architektura polska w Tokio – nowy budynek Ambasady RP” w nr 5(20) Gazety Klubu Polskiego w Japonii oraz w artykule „Światowa Wystawa EXPO 2005 Japonia” w nr 4(43) Gazety Klubu Polskiego w Japonii

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się