Szczypie w nosy, szczypie w uszy,
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!
(...)
Hu!Hu!Ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
Dalej śnieżkiem w plecy zimy,
Niech pamiątkę ma!
Nasza zima zła!”(Maria Konopnicka.)
Sami Japończycy, szczycący się japońskimi czterema porami roku, jak gdyby zapominają o urokach i cechach charakterystycznych poszczególnych sezonów. Mam tu na myśli nadużywanie klimatyzacji latem, kiedy należy się właśnie wygrzewać i chłodzić z rozsądkiem oraz lekceważenie zimowych wiatrów i chłodów. Latem zapobiegliwie pamiętają o zabraniu sweterka do klimatyzowanego metra, natomiast zimą na przekór aurze nie kupują sobie ciepłej kurtki. Zimą z dumą chodzą w samych swetrach, bez czapek. Pomimo wiejącym z północy syberyjskim wiatrom ubierają dzieci w mini spódniczki lub krótkie spodenki z podkolanówkami. Ogrzewanie mieszkań również stosowane jest skąpiej niż chłodzenie latem. Ta filozofia japońska „przezimowania” w ubraniu podobnym do letniego ma swoje długie tradycje. Popatrzmy na japońskie kimono... Latem czy zimą jest takie samo. Może uszyte jest tylko z innego materiału? W każdym razie ma kołnierz tak odsunięty, ażeby nie zakrywać karku i pozwalać wiatrowi na swobodny dotyk szyi. Rękawy kimona zakończone szeroko również pozwalają wiatrowi na igraszki. Osoba ubrana w kimono zobowiazana jest do założenia szczególnego obuwia oraz tradycyjnych skarpetek z jednym palcem nazywanychtabi. Męska odmiana kimona lub szerokie spodnie hakama także są skrojone mało praktycznie. Tak ubrane panie, młode dziewczęta, dzieci, panowie przez cały rok celebrują od stuleci różne święta japońskie, począwszy od styczniowego święta młodzieży wchodzącej w dorosłość seijinshiki, wiosennego kontemplowania kwiatów sakury hanami, przez letnie natsu-matsuri, jesienne święto dzieci 3, 5, 7-latków shichi-go-san, skończywszy na zimowym zakończeniu Starego Roku omisoka i powitaniu Nowego Roku oshogatsu.
Odkąd zrobiło się zimno, czyli poniżej 10 C , dzieci w przedszkolu Wiktora są na siłę hartowane. Może mnie się tak tylko wydaje? Może przemawia przeze mnie troska matki - Polki o zdrowie delikatnego dziecka? Kiedy rozmawiam z polskimi mamami, to słyszę różne poglądy na temat japońskich praktyk przedszkolno-szkolnych w dziedzinie hartowania. Postaram się poniżej opisać sytuację w moim przedszkolu.
Przede wszystkim, składa się ono architektonicznie z kompleksu 5-6 parterowych, fikuśnych baraczków połączonych ze sobą dachem i chodnikiem - chyba na wypadek deszczu. Krany z zimną wodą i toalety znajdują się na zewnątrz budynków, czyli na ich szczytowej ścianie. Mieszczą się pod dachem, chociaż nie ma tam okien z szybami. Do poszczególnych klas wchodzi się prosto z zewnątrz. Reasumując: jest to kompleks duszny i niemożliwie gorący latem, a zupełnie nie nadający się do ogrzania zimą. Przez okrągły rok dzieci mają obowiązek nosić przepisowe mundurki, czyli krótkie, granatowe spodenki, białe koszulki polo, granatowe wdzianka i granatowe kapelusze. Te mundurki zdejmują rano po przyjściu do klasy i przebierają się w granatowy dres, po czym przed końcem dnia przedszkolnego znowu ubierają się w poranne mundurki. Takie przebieranki obowiązują nawet w dni tzw. Hannichi-hoiku (pół dnia przedszkolnego), gdy dzieci przebywają w przedszkolu nie do godziny czternastej, lecz tylko do jedenastej. Czły dzień w przedszkolu trwa od 9 do 14.
Dyrekcja przedszkola wymyśla dzieciom różne imprezy, żeby zapomnniały o chłodzie i zimnym wietrze. Pod koniec listopada odbyło się przedstawienie przedszkolaków rozebranych w letnie majteczki i bezrękawniki, dzieci boso tańczyły i śpiewały na nieogrzanej scenie Miejskiego Domu Kultury.W grudniu, przez kilka tygodni dzieci w samych dresach ćwiczyły biegi, żeby w dorocznym maratonie bez większego wysiłku oblecieć przedszkole dookoła. Teraz, w styczniu odbywa się codzienna gimnastyka na świeżym powietrzu, zakończona myciem rączek i płukaniem ust w lodowatej wodzie plynącej z przedszkolnych kranów. Naturalnie dzieci gimnastykują się na boisku w samym dresie. Te zabiegi dyrekcji, aby utrzymać dzieci w dobrej kondycji przez cały rok byłyby godne pochwały, gdyby dzieci nie biegały na zewnątrz kichające i zasmarkane. Czy takie niekończące się przeziębienia, katary atakujące zatoki, narząd słuchu i wpływające na różne schorzenia dróg oddechowych to najlepszy sposób hartowania młodego pokolenia, które za kilkanaście ma powiedzieć z dumą: „My się zimy nie boimy!”
Nieraz trudno zrozumieć polskim przybyszom z Europejskiej Krainy Śniegu postępowanie i tok myślenia Japończyków z Kraju Kwitnącej Wiśni. Myślę, że Wy, Drodzy Rodzice macie swoje refleksje na temat japońskiej zimy. Czekam więc na Wasze opinie. Będę je publikować w Gazecie. Nie bójcie się zimy!