gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

LISTY Z TOKIO - Kosmiczne łóżko Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(26 głosów)

             Klasyk japońskiej animacji Katsuhiro Ōtomo ma w swoim dorobku, oprócz innych bardziej znanych dzieł, interesujący scenariusz filmu pt. Rojin Z (dosł. Starzec Z) w reżyserii Hiroyukiego Kitakubo z 1991 roku. Tytułowy bohater, senior Takazawa Kijūrō leży w mechanicznym łóżku wyposażonym w bogactwo funkcji, które pozwalają załatwić wszelkie naturalne potrzeby (tu dyskretne logo pewnej japońskiej firmy, znanej z produkcji toalet z tablicami rozdzielczymi przypominającymi statek kosmiczny). Urzędnik Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej zachwala zalety łóżka, informując nas jednocześnie, że społeczeństwo japońskie jest przytłoczone ciężarem opieki nad seniorami. Łóżko jest innowacją technologiczną mającą rozwiązać ten problem. Posiada napęd nuklearny (to animacja science-fiction z 1991 roku, przypominam) i funkcjonuje także jako domowe centrum rozrywki oraz osobisty komputer. Pacjent może przy jego pomocy kupować i sprzedawać akcje, grać na wyścigach i gawędzić z przyjaciółmi przez telefon. Jeżeli przyjaciół brak, łóżko wygeneruje wirtualnych partnerów do rozmowy.

              Wszyscy są zachwyceni, z wyjątkiem prywatnej pielęgniarki pana Takazawy, Haruko, która zaczyna dostawać niepokojące wiadomości od pacjenta z prośbą o pomoc. Okazuje się, że łóżko zaczyna żyć własnym życiem i ujawnia odrębną osobowość, przypominającą zmarłą żonę bohatera, Haru. Cudo techniki porywa bohatera i ucieka ze szpitala, walcząc po drodze z równie zaawansowaną maszyną, tyle że stworzoną do celów militarnych. Kierunek porwania to Kamakura – malownicza nadmorska miejscowość, z którą Takazawa jest emocjonalnie związany. Łóżko oplątane kablami, znakami drogowymi i innymi przedmiotami porwanymi w locie przez Tokio przechodzi ostatecznie transformację, zlewając się w jedno z posągiem Wielkiego Buddy – najbardziej znaną atrakcją turystyczną w Kamakurze.[1]

              To humorystyczne, a nadal aktualne ujęcie problemów, z jakimi boryka się coraz starsze społeczeństwo japońskie przypomniało mi się, kiedy siedziałam przy łóżku teściowej w jednym z tokijskich szpitali. Teściowa pogodna i uśmiechnięta jak ten Budda niemal; może to długie lata praktyki religijnej zrobiły swoje, a może to po prostu instynkt matki, która za wszelką cenę chroni dzieci przed cierpieniem, nawet własnym. Leżała w łóżku okablowanym, orurowanym aparaturą zajmującą pół pomieszczenia. Pilot pozwalający podnosić i opuszczać łóżko to już standard. Podstawowe sprawy higieniczne nadal wymagają udziału pielęgniarki, ale pracuje ona tak dyskretnie, że zastanawiam się, czy aby jest prawdziwa. Telewizor przy każdym łóżku zapewnia znana japońska firma, która zaczynała od ołówków, a ostatnio została sprzedana inwestorom z Tajwanu, bo cienko przędzie. Ale tutaj, trzeba przyznać, pomysł miała genialny. Pacjent z wdzięcznością zapamięta jej markę, towarzyszącą mu przez długie samotne godziny. Komputera teściowa i tak by nie chciała, nie używa go jak większość osób z jej pokolenia. Ale na monitorze nad jej wezgłowiem możemy śledzić rytm serca, ciśnienie i jeszcze jakieś inne wskaźniki. Teściowa jest po siedemdziesiątce i przygotowuje się do operacji, w ramach której mają jej wstawić rozrusznik serca. Z maleńkimi bateriami… Podobno baterie takiego rozrusznika mogą wytrzymać nawet dziesięć lat.

              Mam krytyczny stosunek do nadmiaru technologicznych gadżetów w życiu codziennym, ale w kontakcie z japońską służbą zdrowia błogosławię postęp nauki i techniki. Zwłaszcza że on dokonuje się także w dziedzinie komunikacji społecznej. Jestem pod wrażeniem stosunku tutejszych lekarzy do pacjentów, który w moim doświadczeniu traktują ich bardzo podmiotowo, a ponoć nie zawsze tak tutaj było. Nauczyli się tego podobno po procesach sądowych wytaczanych przez pacjentów, wyciągnęli wnioski. Lekarze tutaj są równie przepracowani jak w Polsce, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Trochę lepsze warunki pracy, ale dalekie od idealnych. Mimo to nie wyładowują swoich stresów na pacjentach. Naprawdę zaimponowała mi ostatnio lekarka, która na początku wizyty spytała, czy sprawdzałam sama jakieś informacje na temat swojej dolegliwości. I wysłuchała cierpliwie, co miałam do powiedzenia. Na koniec rozmowy poleciła godne zaufania strony internetowe, z których mogę się dowiedzieć więcej. W Polsce słyszałam narzekania lekarzy na przemądrzałych pacjentów, którzy przychodzą z gotową diagnozą z Internetu. Nie lepiej podejść do sprawy proaktywnie?

              Fakt, że była to młoda lekarka, pewnie tuż po dyplomie, w jednym z najlepszych szpitali w kraju – klinice Uniwersytetu Tokijskiego. Historia tej uczelni zaczęła się właśnie od wydziału medycznego. Medycyna to jedna z pierwszych dziedzin wiedzy, które Japończycy postanowili zaimportować po otwarciu kraju na Zachód i od tego czasu inwestują w nią dużo. Teraz medycyna jest nastawiona coraz bardziej na opiekę nad coraz liczniejszymi seniorami. W związku ze starzeniem się społeczeństwa, w klinice Uniwersytetu Tokijskiego już dobrych parę lat temu zamknięto pediatrię. Trochę smutne. Brak równowagi pokoleń, które mogłyby zgromadzić się przy łóżku babci czy dziadka.

              Mimo tego smutku, obserwacja japońskich seniorów dostarcza wielu powodów do uśmiechu. Koleżanka, która pracuje w domu spokojnej starości w Sendai opowiada, jak pędziła do swojego miejsca pracy, żeby ewakuować pacjentów po wielkim trzęsieniu ziemi w marcu 2011 roku. Po przybyciu na miejsce usłyszała od jednej z pacjentek: spokojnie dziewczyno, toż to nic w porównaniu z tym, co było w roku 1923 w Kantō! No cóż, wtedy było prawie 8 stopni w skali Richtera… starsza pani zaliczyła w ciągu swego życia dwa kataklizmy z cyklu takich, które zdarzają się raz na kilkadziesiąt lat. Byle co jej nie ruszy. Po co się denerwować? Kosmos jest jednością, jak powiada teściowa.



[1] Korzystałam z tekstu Susan J. Napier: ”From Spiritual Fathers to Tokyo Godfathers: Depictions of the Family in Japanese Animation”, w: Hashimoto, Akiko i John W. Traphagan (red.), Imagined Families, Lived Families. Culture and Kinship in Contemporary Japan, SUNY Press, Albany 2008, ss. 33-50.

 

 

---------------------------------------------------------

 

Iwona Merklejn – japonistka, medioznawca, dr nauk humanistycznych. Wykładała na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz JAIST (Japan Advanced Institute of Science and Technology). Obecnie pracuje nad książką o historii Igrzysk Olimpijskich oraz piłki siatkowej kobiet w Japonii. Luźno związana z Uniwersytetem Tokijskim, głęboko związana z mężem, tokijczykiem zakochanym w swoim mieście - Nobuyą Ishiim.

Iwona Merklejn 13.10.05d

 

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się