Galeria
Ponieważ polscy turyści coraz liczniej odwiedzają stolicę Japonii (co bardzo cieszy jako dowód wzrastającej zamożności naszego narodu), postanowiłam spisać kilka praktycznych spostrzeżeń i rad, które mogą się przydać na japońskich wakacjach.
1) Ubranie i klimat: z całego serca odradzam paradowanie po Tokio w strojach półplażowych. Jest to po pierwsze niepraktyczne, a po drugie wygląda niechlujnie na tle tłumu na tokijskiej ulicy, który ogólnie jest bardzo elegancki i zadbany. Niepraktyczne dlatego, że zwiedzanie atrakcji turystycznych Tokio oznacza spędzanie dużej części, jeżeli nie większości czasu w klimatyzowanych pomieszczeniach. Klimatyzowane jest metro, centra handlowe i muzea. Oficjalnie (po Fukushimie) zaleca się oszczędzanie prądu i nastawianie klimatyzacji na temperaturę 28 stopni; w praktyce sklepy i restauracje, które starają się przyciągnąć klientów przyjemnym chłodem nagminnie łamią to zalecenie. Wystawianie na wierzch znacznych powierzchni golizny grozi tutaj zarówno przeziębieniem, jak i poparzeniem słonecznym. Jeżeli już wychodzimy na zewnątrz: słońce grzeje skórę mocniej niż przy takich samych temperaturach w Polsce. Tokio w teorii ma przyjazny, umiarkowany klimat, natomiast w praktyce przez letnie miesiące (mniej więcej od połowy lipca do połowy września) nie ustępuje tropikom. Podobnie jak w tropikach, warto wysmarować się kremem o wysokim filtrze oraz zaopatrzyć w nakrycie głowy. Do wydekoltowanych bluzek lub sukienek polecam lekkie szale, które ochronią szyję przez nawiewem klimatyzacji - można się w takowy zaopatrzyć na miejscu. W lecie są one tutaj sprzedawane nawet w supermarketach; estetyczne i w przystępnych cenach. Warto mieć lekki sweterek lub koszulę z długimi rękawami (nie, komarów nie ma; ale w klimatyzowanych wnętrzach w bluzce bez rękawów można zwyczajnie zmarznąć).
2) Kwestie estetyczno-obyczajowe: Japonia nie jest krajem muzułmańskim i oczywiście za pokazywanie nóg, ramion czy dekoltu żadna kara tu nie grozi. Natomiast polecam obserwację Japonek, które moim zdaniem eksponują swoje wdzięki dużo inteligentniej i subtelniej niż Europejki. Nawet bardzo młode dziewczyny, nawet w lecie nie pokazują się tu na ulicy tak skąpo odziane, jak ich europejskie rówieśniczki. Gołe brzuchy czy stringi wystające ze spodni należą do rzadkości. I nie ma to nic wspólnego z pruderią, tylko – moim skromnym zdaniem – z pragmatyzmem, który podpowiada, aby nie rozdawać za darmo tego, co można drogo sprzedać. Może to zabrzmi cynicznie, ale po latach wreszcie rozumiem, dlaczego Japonki mają takie powodzenie u cudzoziemców. Większość z nich umiejętnie dba zarówno o swoje ciało, jak i o swoje dobrze pojęte interesy.
3) Kwestie zdrowotne: mądrze uzupełniać płyny. Należy pić nie tylko dużo wody, ale także napoje dla sportowców z dodatkiem minerałów i soli (poznacie je na pewno po śmiesznych angielskich nazwach; jest ich kilka rodzajów, dostępnych w każdym sklepie całodobowym typu Seven Eleven), bo te składniki człowiek wypoci latając po mieście. Nie ograniczać się do napojów z lodem, ale wypić też ciepłą zieloną herbatę od czasu do czasu. Nie wyziębiać organizmu za bardzo od środka. Nie będzie to łatwe, bo kawiarnie kuszą mrożonymi pysznościami na każdym kroku, ale można zażądać od kelnera, żeby przyniósł nam wodę bez lodu. Woda w większości lokali jest za darmo, w niektórych również zielona herbata lub herbata zbożowa mugicha - absolutna rewelacja na upał, nie zawiera kofeiny. Jeżeli mimo wypicia należytej ilości wody nadal czujemy się osłabieni, to proponuję zjeść coś słonego (polecam marynowane śliweczki umeboshi); bardzo możliwe, że po prostu brakuje nam soli.
Drobna wskazówka, której ważność przećwiczyłam (dosłownie) na własnej skórze: natychmiast dezynfekować skaleczenia, bo prawdopodobieństwo zakażenia jest tu większe niż w Polsce ze względu na wysoką wilgotność powietrza. Jeżeli rana, nawet mała, wygląda podejrzanie, należy jak najszybciej udać się do lekarza po antybiotyk. Trzeba będzie za niego zapłacić, ale nie będą to bajońskie sumy, a zapobiegnie nieprzyjemnym komplikacjom, które mogą zepsuć wymarzone wakacje. Podobnie należy szybko reagować na wszelkie stany zapalne skóry. Europejczycy niestety nie mają odporności na niektóre bakterie i inne zarazy, które świetnie się mają w tutejszym ciepłym, wilgotnym klimacie. Piszę to na wszelki wypadek, bo w Japonii na ogół jest czysto i bezpiecznie, i choroby śmiertelne nam nie grożą, co najwyżej nieprzyjemne.
4) Jedną z rzeczy, które zaskakują Polaka w Tokio jest brak publicznych pojemników na śmieci. Mimo to jest czysto; na tokijskim bruku papierka nie uświadczysz. Obowiązuje tutaj zasada: “sprzątamy po sobie i swoje śmieci zabieramy ze sobą”, a miejscowi stosują się do niej z podziwu godną dyscypliną. Co zatem robić, żeby nie wyróżniać się na niekorzyść? Niezawodne są sklepy całodobowe, które zawsze mają kosze na śmieci, czasem na zewnątrz, czasem w środku. Posegregowane na kategorie, często opisane po angielsku i z wyjaśniającymi obrazkami (najbardziej typowy podział to śmieci palne, niepalne, puszki i butelki plastykowe). Można tam się pozbyć drobnych odpadków. Japończycy temat segregacji śmieci traktują ze śmiertelną powagą, więc lepiej się dopytać, co gdzie wyrzucić, niż podtrzymywać stereotyp białego człowieka jako nieokrzesanego, aroganckiego dzikusa.
Jeżeli jesteśmy w kawiarni, restauracji lub hotelu, to mamy prawo wręczyć nasze śmiecie obsłudze (na początku trochę się krępowałam to robić, ale teraz już się przyzwyczaiłam), oczywiście w rozsądnych ilościach. Np. w kawiarni, w której piszę te słowa, młodzieniec przy sąsiednim stoliku właśnie wstał i wychodząc wręczył kelnerce, wraz z pozostałościami napoju, przeczytane czasopismo. Przyjęła bez mrugnięcia okiem.
5) Skoro już jesteśmy przy kawiarniach i restauracjach, dobra wiadomość dla turysty: nie ma tutaj zwyczaju dawania napiwków. Mimo to obsługa jest niemal zawsze miła, sprawna oraz uczciwa. Nie zawsze mówi po angielsku, ale wiele lokali gastronomicznych ma menu ze zdjęciami, obrazkami lub gabloty z plastycznymi atrapami potraw na zewnątrz. Nie wszędzie można dostać nóż i widelec, warto więc przed wyjazdem poćwiczyć jedzenie pałeczkami.
6) I na koniec, dobra wiadomość dla smakoszy: nie słyszałam nigdy, nie zdarzyło się ani mnie, ani nikomu z moich znajomych zatrucie surową rybą. Nawet w środku najbardziej upalnego lata. Miłośnicy sushi mogą się nim rozkoszować bez przeszkód, o każdej porze roku. Smacznego i miłych wakacji!
Iwona Merklejn – japonistka, medioznawca, dr nauk humanistycznych. Wykładała na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz JAIST (Japan Advanced Institute of Science and Technology). Obecnie pracuje nad książką o historii Igrzysk Olimpijskich oraz piłki siatkowej kobiet w Japonii. Luźno związana z Uniwersytetem Tokijskim, głęboko związana z mężem, tokijczykiem zakochanym w swoim mieście - Nobuyą Ishiim.
Komentarze
- PLUSK WODY DO STAREGO STAWU WSKOCZYŁA… Skomentowane przez ELZBIETA dodany czwartek, 08 listopad 2012 19:09 O stawie i żabie (Literatura, Język)
- Chcialbym na poczatku powiedziec, ze naprawde… Skomentowane przez Seweryn Karłowicz dodany piątek, 24 sierpień 2012 04:47 Tematyka spotkania polonijnego w ambasadzie 5 lipca br. (AKTUALNOŚCI)