gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

LISTY Z TOKIO - TED w Tokio Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

    Kolega małżonek zaproponował, abym towarzyszyła mu podczas lokalnej edycji wykładu TED. Jak na wiele pomysłów kolegi małżonka, tak i na ten zgodziłam się z mieszanymi uczuciami, bo nie odpowiada mi za bardzo konwencja łączenia konferencyjnej prezentacji z telewizyjnym show, w której te wykłady są prowadzone. Chociaż TED to forma popularyzacji wiedzy przez Internet, to sam pomysł narodził się w 1984 roku, czyli w epoce mocno zdominowanej przez telewizję. Nie ma tam miejsca na pytania, wątpliwości czy krytykę, jedynie na entuzjastyczne oklaski. Chociaż czasem oglądam TED online, byłam średnio zachwycona perspektywą wejścia do studia telewizyjnego i uczestnictwa w charakterze publiczności na żywo.
    Okazało się jednak, że warto było. Lokalna wersja okazała się być dziełem grupy studentów zagranicznych z Uniwersytetu Waseda, którzy wykazali się godnymi podziwu talentami organizacyjnymi. Duszą całego wydarzenia był praktykant z firmy mojego męża, sympatyczny Koreańczyk. To jemu zawdzięczaliśmy zaproszenie; zawyżyliśmy trochę średnią wieku na sali. Prezentacje energicznej młodzieży były przeplatane wybranymi wykładami z Internetu. W ten sposób, paradoksalnie dzięki głośnej, kolorowej imprezie, która odbywała się w studiu telewizyjnym, wśród rozentujazmowanej młodzieży odkryłam mój ulubiony wykład TED: o tym, jak cenna jest cisza.
    Jak się później dowiedziałam, wykład spodobał się nie tylko mnie; obejrzało go ponad 3 mln internautów. To prezentacja Susan Cain, która promowała przy pomocy TED swoją książkę pt. Ciszej proszę... Siła introwersji w świecie, który nie może przestać gadać (Quiet: The power of introverts in a world that can’t stop talking). Prawniczka z Wall Street przekwalifikowana na konsultantkę, psychologa i pisarkę trafnie opisuje oraz poddaje błyskotliwej krytyce te cechy współczesnej kultury amerykańskiej, które czynią osoby nieśmiałe, ciche, powolne czy po prostu skromne obywatelami drugiej kategorii. Ponieważ w różnych swoich aspektach kultura ta zdominowała współczesny świat, temat jest istotny nie tylko dla Amerykanów. O tym, że ludzi można, z różnymi wariacjami, podzielić na introwertyków i ekstawertyków wiadomo od dawna; od dawna też wiedziałam, że zaliczam się do tych pierwszych, chociaż… no właśnie, w związku z tym, że to nie pomaga żyć w społeczeństwie, od lat przy różnych okazjach udaję, że jest inaczej. Udaję z sukcesem, jak sądzę. I tylko ja wiem, ile nerwów mnie to kosztuje; podobnie jak cała rzesza introwertyków, których, jak się okazuje, wcale nie ma tak mało.
     Nowe ujęcie tematu w tej książce polega na tym, że w przeciwieństwie do znakomitej większości kursów, poradników oraz mentorów, których każdy introwertyk spotkał na swej drodze, w niej znajdzie on po pierwsze: przekonujące zapewnienie, że introwersja nie jest defektem czy kompleksem, który trzeba zwalczać; po drugie: rady, jak nie zwariować w społeczeństwie, które jest zasadniczo zorganizowane przez i dla ludzi z przeciwnego bieguna osobowości. Autorka przeszła swoje na drodze występowania publicznie i radzi sobie z tym całkiem nieźle, ale nie udziela nam banalnych, irytujących (“po prostu uwierz w siebie”) rad, jak przezwyciężyć nieśmiałość. Mówi, jak ją wykorzystać; bo wbrew pozorom chwila wahania, zanim człowiek coś powie może być atutem. Jak zauważa Cain w swoim wykładzie, korelacja pomiędzy umiejętnością sprawnego przemawiania z dużą pewnością siebie a posiadaniem dobrych pomysłów wynosi dokładnie zero.
      Książkę Susan Cain przeczytałam z uczuciem ulgi, bo dowiedziałam się z niej, że nie ja jedna mam problem ze stylem komunikacji, który polega na nieustannej promocji własnej osoby w stylu nachalnego sprzedawcy. Ma z nim problem, jak się okazuje, co najmniej jedna trzecia Amerykanów, od dzieciństwa socjalizowanych w kulturze hałaśliwej autoprezentacji; co zatem z resztą świata? Autorka przypuszcza, że w innych kulturach wskaźniki udziału introwertyków w populacji mogą być jeszcze wyższe. Dzięki tej książce znalazłam zadowalającą odpowiedź na pytanie, dlaczego kultura japońska, w której skromność i umiejętność słuchania to nadal wysoko cenione cnoty, jest mi, obywatelce Europy Środkowo-Wschodniej, ostatecznie bliższa niż amerykańska i dlaczego funkcjonowanie w języku angielskim, który kulturowo narzuca ekspansywny styl bycia człowieka sukcesu odczuwam czasami jako dziwnie męczące (pomimo iż angielski jest dla mnie, w sensie technicznej sprawności, łatwiejszy niż japoński). Jak się okazuje, nieustanna promocja własnych sukcesów bywa męcząca również dla samych Anglosasów.
     Część książki, która dotyczy różnic kulturowych w dziedzinie introwersji i ekstrawersji pozostawia nieco do życzenia. Autorka przekonuje nas (ludzi Zachodu), że w dziedzinie równowagi pomiędzy introwersją a ekstrawersją możemy się wiele nauczyć od Azjatów, podając liczne przykłady zaczerpnięte głównie z kontaktów z chińskimi emigrantami w Stanach Zjednoczonych. Jej wnioski z rozmów z nimi przypominają nieco te wyciągnięte ponad pół wieku wcześniej przez Ruth Benedict z wywiadów z Amerykanami japońskiego pochodzenia. Są to szerokie uogólnienia na podstawie danych, uzyskanych w nietypowych warunkach od niekoniecznie reprezentatywnej grupy przedstawicieli danego społeczeństwa. Każdy, kto był w Chinach raczej uśmieje się z sugestii, że kultura chińska dowartościowuje ciszę, nieśmiałość i refleksję. Prędzej skłonna jestem zgodzić się z tym, że wysoko ceni edukację, choć i moje uogólnienia w tej dziedzinie oparte są na niepełnych danych, głównie obserwacji chińskich studentów w Japonii. Cain zauważa, że „w wielu klasach Azji Wschodniej, tradycyjny program nauczania kładzie nacisk na słuchanie, pisanie, czytanie i naukę na pamięć. Mówienia nie stawia się po prostu w centrum uwagi, a nawet do niego zniechęca”. Zabawnie to brzmi w kontekście powszechnego lamentu nad stanem edukacji w Japonii, gdzie powyższe praktyki piętnuje się jako wady i problemy, a w szczególności jako przyczyny fatalnego braku znajomości języków obcych. Ciekawe, czy w jakimś systemie edukacji na świecie udało się znaleźć złoty środek pomiędzy modelem amerykańskim, gdzie największe szanse mają najgłośniejsi, a powiedzmy, wschodnioazjatyckim, gdzie student pilnie odrabia lekcje, ale swoje poglądy i przemyślenia zachowuje dla siebie, bo bezpieczniej się nie wychylać? Dobrze byłoby znaleźć równowagę pomiędzy jednym a drugim, ale na pewno nie jest to łatwe.


Iwona Merklejn – japonistka, medioznawca, dr nauk humanistycznych. Wykładała na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz JAIST (Japan Advanced Institute of Science and Technology). Obecnie pracuje nad książką o historii Igrzysk Olimpijskich oraz piłki siatkowej kobiet w Japonii. Luźno związana z Uniwersytetem Tokijskim, głęboko związana z mężem, tokijczykiem zakochanym w swoim mieście - Nobuyą Ishiim.
Iwona
 
Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się