gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

LISTY Z TOKIO - Asakusa od kuchni Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

Mieszkam w dzielnicy o mieszanej reputacji. Asakusa to barwne miejsce. Z jednej strony, bardzo odpowiednie na pogrzeby. Nad Asakusą unosi się legenda o miłosiernej bogini Kannon, której posąg miał zostać wyłowiony przez rybaka z pobliskiej rzeki. Królują tu świątynie i sklepy z ołtarzykami ku czci przodków. Ociekają złotem i pachną kadzidłami. Pośrednik w lokalnym biurze nieruchomości informuje, że w pobliżu znajduje się domniemana siedziba potężnej organizacji przestępczej; to jego obowiązek. Gangsterzy czerpią zapewne zyski z licznych knajp i innych przybytków rozrywki, których pomiędzy światyniami nie brakuje. Mogę się tego tylko domyślać, bo jakiejkolwiek działalności by nie uprawiali, robią to niezwykle cicho i dyskretnie. Żadnych awantur; nie to, co za moich czasów studenckich na Woli, gdzie pod oknami czasem było słychać strzały…

Mieszkam w pobliżu dużej świątyni buddyjskiej, nieco bardziej zacisznej i mniej okazałej niż główne atrakcje turystyczne Asakusy. Przy świątyni jest cmentarz i często odbywają się w niej uroczystości pogrzebowe. Ale jest też przedszkole, które nadaje temu miejscu bardziej optymistyczny charakter. Kiedy wysiadam z metra i idę do domu, witają mnie dwa intensywne zapachy: buddyjskich kadzideł oraz okonomiyaki, potrawy niezbyt precyzyjnie zwanej “japońską pizzą”, a składającej się głównie z drobno poszatkowanej kapusty i ciasta podobnego do naleśnikowego. Smaży się to na smalcu i polewa obficie specjalnym sosem, całość pachnie mocno i apetycznie. Dlaczego Polacy delektują się sushi zamiast wcinać okonomiyaki, które moim zdaniem dużo lepiej pasuje do naszego klimatu oraz nawyków kulinarnych, pozostaje dla mnie niepojętą zagadką (chociaż oczywiście de gustibus etc.). Po drodze mijam kilka knajpek z okonomiyaki, szaszłykami, makaronami, kuchnią chińską, koreańską, hinduską, a nawet francuską (bardzo wyrafinowaną, choć z zewnątrz lokal wygląda niepozornie). Oprócz tego w okolicy znajdują się nieprzebrane ilości barów, kameralnych, maleńkich, w których można wypić drinka oraz pośpiewać sobie z karaoke. Niektóre z nich dyskretnie dają do zrozumienia, że przyjmują tylko stałych klientów; inne witają z otwartymi ramionami każdego przybysza.

Asakusa to dzielnica turystyczno-rozrywkowa; szczyci się świątyniami, a ilość knajp na kilometr kwadratowy ma pewnie jedną z największych na świecie. To tutaj otwarto pierwsze kino w Japonii, tutaj pili na umór wybitni pisarze i artyści. W Asakusie jest także sporo tzw. rabu hoteru (love hotel), czyli hoteli na godziny. Na początku dziwiłam się naiwnie, że tak zaraz obok świątyni? Mąż wyjaśnił mi, że rabu hoteru często dzierżawią ziemię od świątyń, a dla tych ostatnich to niezłe źródło dochodów. Wszystko dyskretnie i po cichu. Kiedyś postanowiliśmy z kolegą małżonkiem przetestować pobliskie rabu hoteru, ale kiedy odkryłam, że właściwym sensem tego biznesu jest sprzedaż filmów kanału porno dostępnego w pokoju, zabawa przestała być dla mnie seksowna. Ostatnio obserwujemy w naszej okolicy ciekawe zjawisko przerabiania rabu hoteru na yusu hosuteru (youth hostel): schroniska młodzieżowe. Czyżby zwykła turystyka zaczęła opłacać się bardziej niż „hotele miłości”?

        Z seksownych aspektów Asakusy polecam festiwal samby. Jak globalizacja to globalizacja, co sobie będziemy żałować. Odbywa się w sierpniu i zjeżdżają nań szkoły tego tańca z całego kraju. W Japonii mieszka trochę Brazylijczyków, którzy osiedlili się tu w latach 90. na skutek polityki otwierania kraju dla potomków emigrantów japońskich. Tak, mamy w Asakusie także restaurację z brazylijskim jedzeniem (w czasie ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej cieszyła się wielką popularnością wśród kibiców). Podziwiam szczerze tancerki w kusych spódniczkach i kolorowych pióropuszach, wywijające w trzydziestoparostopniowym upale. Jest na co popatrzeć. Panuje gorąca atmosfera, w każdym znaczeniu tego słowa.

      W październiku mamy za to święto ulicy Kappabashi, gdzie sprzedają wszelkie możliwe sprzęty kuchenne i restauracyjne. Jeżeli ktoś lubi ceramikę, gotowanie oraz kulinarne osobliwości, to jest to miejsce dla niego. Mamy święto Tanabata w lipcu, kiedy czci się spotkanie gwiazd uważanych według chińskiej legendy za rozdzielonych kochanków. Ulica Kappabashi jest wtedy obwieszona kolorowymi papierowymi dekoracjami, które wyglądają trochę jak polskie bożonarodzeniowe. Każde święto to kolejna okazja, żeby pospacerować po okolicy, zjeść i wypić coś dobrego, a także posłuchać japońskich bębnów taiko. Ich dźwięk towarzyszy wielu uroczystościom, religijnym i nie tylko. Sezon letni już się skończył, ale o jakiejkolwiek porze roku byście nie przyjechali, na pewno traficie na jakieś radosne wydarzenie. W Asakusie trwa nieustające święto.

 


Iwona Merklejn – japonistka, medioznawca, dr nauk humanistycznych. Wykładała na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz JAIST (Japan Advanced Institute of Science and Technology). Obecnie pracuje nad książką o historii Igrzysk Olimpijskich oraz piłki siatkowej kobiet w Japonii. Luźno związana z Uniwersytetem Tokijskim, głęboko związana z mężem, tokijczykiem zakochanym w swoim mieście - Nobuyą Ishiim.
Iwona

 

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się