gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

Gusai i kakadenka, czyżby Japończyk w charakterze rozdartej sosny? Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

 

grafika 20 rocznica 500 1

Tekst archiwalny

Gazeta Klubu Polskiego w Japonii, nr 5, kwiecień maj 1999

Rubryka „Co kraj to obyczaj”

 

Gusai: moja głupia żona; termin używany przez Japończyków gdy przedstawiają swoją żonę zwierzchnikowi lub innej ważnej oosbie. Używany w sytuacjach formalnych.

Kakadenka: jej wysokość mamuśka; stary termin używany przez Japończyków dla określenia żony kolegi. Czasem spotykany jako nazwa baru, gdzie mężczyźni wpadają na jednego i gdzie za kontuarem króluje starsza kobieta. Uważany za wyrażenie plebejskie.

Więc jak to jest z kobietami w Japonii? Są dyskryminowane, każdy widzi. Ale poza tym, co każdy widzi, jest jeszcze cały obszar ukryty przed wzrokiem gaijinów i trzeba chyba stać się częścią japońskiej rodziny, aby cała złożoność kwestii kobiecej rzuciła się w oczy.

Mąż mojej znajomej, tradycyjnej Japonki, z racji pracy ma kontakt z cudzoziemcami. Jest to typowe, raczej udane małżeństwo. Oboje są niezbyt wykształceni, mąż prowadzi jakiś niewielki, rybny interes, nie grzesząca urodą żona siedzi w domu, twardą ręką trzymając domowe finanse, mężowskie koszule i skarpetki. Są otwarci, przyjaźni ludziom, uczynni. Pewnego dnia mąż zaprosił na kolację młodego Australijczyka. Żona postanowiła przygotować wystawną japońską kolację, aby odpowiednio uhonorować gościa. Wymagało to od niej oczywiście spędzenia długiego czasu w kuchni, nie tylko przed, ale i w trakcie kolacji. Ten problem zna każda żona, pod każdą szerokością geograficzną. Moja znajoma postanowiła jednak zachować się zgodnie z japońską etykietą. Przywitała gościa klecząc w progu, a następnie zniknęła w kuchni. Na stole nie było dla niej oczywiście nakrycia. Wieczór spędziła w kuchni, donosząc gościowi i mężowi coraz to nowe potrawy. Kiedy w końcu zrobiło się późno, a ona dalej, nie siadając ani na moment, niestrudzenie się krzątała, Autralijczyk zapytał jej męża: dlaczego Twoja służąca nie wraca jeszcze do domu?

No właśnie. W naszych oczach taka Japonka wygląda na służącą. Jak można tak traktować kobietę?! Wielokrotnie słyszałam oburzone komentarze polskich, rodzimych dżentelmenów. Cóż, Japończyk też nie rozumie, jak można tak nie ufać własnej żonie, aby jej nie dać totalnej władzy nad domowymi finansami, aby się wtrącać w domowe sprawy, aby się jej podejrzliwie pytać – a gdzie to się moja droga wybierasz? – gdy wystrojona wychodzi z domu.

Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Czy dyskryminacja kobiet w Japonii to złudzenie naiwnych cudzoziemców?

Japończycy dokładnie oddzielają sferę prywatną od publicznej. W tych dwu sferach rządzą inne reguły. Oczywiście, szarmancki Polak też zachowuje się inaczej w pracy, a inaczej w domowych pieleszach. W Japonii ta kreska jest jednak o wiele grubsza. W sferze publicznej Japonia to raj (no, może wątpliwej jakości...) dla mężczyzn. Kobiety są w niej traktowane jak coś gorszego, głupszego i generalnie zawadzającego, jeśli się akurat nie przydają mężczyźnie do podania herbaty, odebrana telefonu lub usługi seksualnej. Zasady dobrych manier wymagają, aby Japończyk lekceważył kobietę w obecności innych ludzi (czytaj: mężczyzn) i aby Japonka odgrywała rolę podnóżka do stopy wielmożnego pana. Natomiast w sferze prywatnej rządzi kobieta. Rzewnie szemrzący fiołek zmienia się w domowych pieleszach w krzykliwego tyrana męża i dzieci, a w głosie słychać stal... . Bardzo polecam, jeśli będzie okazja, zwrócenie uwagi na moment odbierania telefonu przez taką „żelazną damę”. Następuje wtedy natychmiastowy powrót do głosu wyższego o kilka oktaw i do „fiołkowego” sposobu mówienia. Sfera publiczna zderza się z prywatną.

Mężczyzna w domowych pieleszach zostaje nakarmiony, ubrany (w to, co mu żona wybierze, kupi i naszykuje) i rano wystawiony za drwwi (dowcipy Japonek na temat mężów przedstawię innym razem). Wystawiony za drzwi, z ulgą wraca do świata, w którym jest WAŻNYM MĘŻCZYZNĄ i dobrze wie, że w tym zewnętrznym świecie żadna kobieta nie ośmieli się z nim konkurować. Nie ma tu żadnej ambiwalencji, reguły gry są jasne i czyste.

A co z rozdartą sosną. O to może lepiej zapytajmy się panów w Polsce.

Gazeta Klubu Polskiego nr 5.1999 300

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się