Kiedy ponad rok temu rozpoczęłam pracę w stolicy Niemiec w renomowanej firmie mającej siedzibę w najbardziej prestiżowej części miasta, narażona byłam na zdziwienie lokalnych oraz innych zachodnioeuropejskich rozmówców pytających mnie o zatrudnienie. Najbardziej nobliwą pracą Polki w Niemczech była opieka nad dziećmi - stąd niekończące się pytania o charakter pracy i sposób w jaki pracę taką dostaje się w Berlinie (będąc Polką, w domyśle). Z jednej strony, ogarniała mnie chęć wykrzyczenia kwalifikacji i wysokich standardów edukacji w kraju, z drugiej strony trudno mi się było dziwić niewinnym zachodnim sąsiadom, którzy stereotyp Polaka budowali przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat i mało wyjątków zdawało się zaprzeczać regule. Dlatego też moje odpowiedzi były na ogół dowcipne i ucinały rozmowę na ten temat. Przez kilka miesięcy poznałam kilkoro rodaków, którzy będąc studentami niemieckich uczelni lub przebywając na praktykach w niemieckich firmach wykazywali się kompetencją, biegłą znajomością trzech języków obcych i ogromnym zaangażowaniem w wykonywaną pracę. Wielokrotnie rozmawialiśmy na temat obserwacji poczynionych w Niemczech i niechlubnej opinii Polaków (a głównie Polek) w Berlinie. Ja osobiście miałam szczęście nie spotkać się z nadzwyczaj złośliwymi komentarzami - być może z powodu ciętego języka i umiejętności błyskawicznych odpowiedzi. Moje koleżanki tym niemniej wielokrotnie miały do czynienia z uwagami na temat co dziewczyna zza Odry robi w kraju, który jeszcze kilka lat wcześniej uchodził za spełnienie marzeń o dobrobycie za wszelką cenę. Być może my, pokolenie które jak przez mgłę pamięta czasy RFN, salami i czekolady milka przywożonych w wypełnionych po brzegi dużych fiatach, nie mamy prawa narzekać na traktowanie Polaków za granicą. Może kompleksy naszych rodziców nie powinny nas dotyczyć - tym niemniej zakorzenione w mentalności zwłaszcza mieszkańców zachodniej Europy wizerunki Polaków wydają się przenikać pokolenia. Nadal często spotykamy się z pytaniem jak udało nam się tak dobrze nauczyć angielskiego czy niemieckiego i czy w Polsce można sobie tak dobrze obciąć włosy - czy raczej fryzura wykonana została w jednej ze stolic europejskich aby później zadawać szyku na Nowym Świecie czy Piotrkowskiej.
Z wyżej wymienionych powodów przyjazd do Japonii okazuje się miła niespodzianką. Japończyk nie tylko nie zadaje takich pytań, ale nie rozgranicza mieszkańców Europy na tych z zachodu i tych z dawnego bloku. Tak przynajmniej jest na pierwszy rzut oka, który jednak wydaje się mieć ogromne znaczenie na początku pobytu w obcym kraju. W pracy wielokrotnie jestem pytana o Polskę i z przyjemnością opowiadam o naszej gościnności, zabawowości i wyśmienitej kuchni. Ponadto Japończycy, którzy w Polsce byli lub mieli z nią kontakt, mają o nas bardzo dobre zdanie i obce im są mroki naszego wizerunku w Europie Zachodniej. Oczywiście można by powiedzieć, że mieszkańcy kraju kwitnącej wiśni wiedzą po prostu mniej o naszym kraju i stąd brak nastawienia. I pewnie tak jest - ale w tym przypadku ignorancja jest zdecydowanie bardziej komfortowa niż pogarda.
Byłabym niesprawiedliwa mówiąc, że ten negatywny obraz to jedyny jaki nasi zachodni sąsiedzi o nas mają. Młode pokolenie wyraźnie stara się wyzbyć uprzedzeń i ma zdecydowanie więcej do powiedzenia na temat pozytywnych aspektów Polski oprócz faktu, iż jest tania. Wzrasta liczba studentów niemieckich, brytyjskich czy francuskich na naszych uniwersytetach i coraz więcej osób decyduje się na letni wyjazd na Mazury czy na narty do Zakopanego i Szklarskiej Poręby, wracając do domu z bagażem obrazów Polski i Polaków z których możemy być dumni. Coraz większa liczba polskich studentów znajduje swoją pierwszą pracę za granicą i startuje do konkursów z absolwentami najznakomitszych europejskich uczelni. Wzrasta liczba specjalistów którzy szturmem zdobywają posady w światowych koncernach. Jeszcze do niedawna ceną wejścia była niższa pensja na początek ale i w tym względzie obserwujemy pozytywny trend. Polacy coraz częściej sięgają nie tylko po pozycje, ale i odpowiadające im wynagrodzenia. Ci ambasadorowie naszego kraju zmieniają image, który ciąży na nas od lat.
Autorka pracuje w tokijskiej filii firmy DaimlerChrysler Services - przyp. RedakcjiGazeta Klubu Polskiego w Japonii Nr 1 (16), luty 2001