Galeria
Na Konkursach Krasomówczych Języka Polskiego organizowanych w Ambasadzie RP w Tokio staram się bywać regularnie od początku ich historii, a odbywają się one (nie do wiary) już od ponad dwudziestu lat! Prawdopodobnie pierwszy konkurs został zorganizowany w roku 1994 - data ta jest raczej pewna, natomiast nie mam pewności, czy później konkursy odbywały się regularnie co roku. Obecnie organizacją tej imprezy zajmuje się Instytut Polski w Tokio, a funkcję przewodniczącego jury pełni Małżonka Ambasadora RP, co przydaje konkursom splendoru.
Muszę przyznać, że w dość długiej historii konkursów krasomówczych nie było drugiego tak wesołego jak tegoroczny, który odbył się w dniu 30 stycznia 2016 roku. Atmosfera była niezwykle sympatyczna i relaksująca, nie tylko dzięki organizatorom, dokładającym starań, aby uczestnicy pozbyli się tremy, ale przede wszystkim dzięki kilku studentom polonistyki, którzy przygotowali wystąpienia pełne humoru i skutecznie rozbawili publiczność.
Oczywiście nie wszystkie wystąpienia konkursowe miały charakter rozrywkowy, ale wszystkie były utrzymane na dobrym poziomie językowym, zostały zaprezentowane w umiejętny sposób, a niektóre wręcz ze swadą i elokwencją. Uczestnicy dobrze spisali się też w odpowiedziach na pytania zadawane przez komsję konkursową, wykazując refleks i na ogół dobre zrozumienie treści pytań.
Komsja oceniająca uczestników konkursu składała się z czterech osób: Iwona Kozaczewska (Małżonka Ambasadora RP w Tokio), Emilia Okuyama (reprezentantka naszej redakcji), Anna Jassem i Jarosław Waczyński (Instytut Polski w Tokio).
W konkursie wzięło udział 10 osób, połowa z nich to studenci polonistyki na Tokijskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych (Tokyo University of Foreign Studies, TUFS). Tym razem zdecydowanie zdominowali oni konkurs, ponieważ zdobyli 3 główne nagrody, gwarantujące udział laureatów w letnim kursie języka i kultury polskiej w Polsce.
Panowie zabłysnęli dowcipem, ale to panie zdobyły dwa pierwsze miejsca. Podeszły poważnie do swojego zadania i z zaangażowaniem przedstawiły interesującą je tematykę (teksty prezentujemy poniżej).
Inni uczestnicy konkursu uczą się języka polskiego na kursach prowadzonych w Tokio, m.in. przy uczelniach takich jak TUFS, Uniwersytet Obirin i Uniwersytet Soka. Warto dodać, że w konkursie mogą brać udział tylko osoby, które przebywały w Polsce krócej niż rok.
Tematyka tegorocznych wystąpień chyba w nieco większym stopniu niż w latach poprzednich odzwierciedlała indywidualne zainteresowania uczestników. Uczestnicy kolejno mówili na następujące tematy:
1. wrażenia z filmu „Persona non grata”, poświęconego postaci Chiune Sugihary
2. refleksje na temat wykształcenia i roli, jaką odgrywa ono w życiu człowieka
3. cechy charakteru oraz niejednoznaczność ich interpretacji
4. marzenie, aby zostać burmistrzem rodzinnego miasta Matsudo
5. odchudzanie i przymusowa dieta spowodowana pobytem turystycznym w Boliwii
6. komiks „Axis Powers Hetalia” i jego bohaterowie
7. zalety japońskiego łucznictwa
8. uczestnictwo w spływach kajakowych w Polsce i związane z tym poznawanie Polski
9. internetowa aplikacja randkowa i randkowanie
10. działalność w orkiestrze akademickiej i kontakty poprzez muzykę
Wszyscy uczestnicy otrzymali okolicznościowe dyplomy i nagrody książkowe. Nasza redakcja po raz drugi przyznała specjalne wyróżnienie i nagrodę dla jednego uczestnika konkursu za bogatą treść wystąpienia i szerzenie wiedzy o Polsce. Poniżej prezentujemy teksty wystąpień laureatów, udostępnione nam uprzejmie przez autorów. Gratulujemy zwycięzcom i wszystkim uczestnikom!
I miejsce
Sonomi Ishigami, studentka III roku polonistyki na TUFS
„Po co chodzimy do szkoły?”
Dzień dobry Państwu. Czy kiedykolwiek zastanawiali się państwo, dlaczego musimy być wykształceni? Po co chodzimy do szkoły? Dzisiaj, chciałabym wraz z państwem znaleźć odpowiedź na to pytanie.
W tej chwili jestem studentką polonistyki. Bardzo chciałam dowiedzieć się, czym jest prawdziwa polskość i na szczęście udało mi się pojechać do Polski. Mój pobyt w Polsce było pełen wyjątkowych spotkań i niesamowitych doświadczeń. Muszę się przyznać, że gdy byłam uczennicą liceum, długo zastanawiałam się, na który uniwersytet powinnam pójść. Dzięki podjętej wtedy decyzji mogłam pojechać do Polski. Myślę, że nie jestem wyjątkiem. Pewnie i wśród Państwa są osoby, które dokonując pewnego wyboru, zdeterminowały w ten sposób swoją przyszłość. Prawdopodobnie są na tym świecie osoby, które uważają, że wiedzę można nabywać w procesie samokształcenia i żyć na swój sposób. Takie podejście do życia też ma sens.
Jednak ja wierzę w to, że chodząc do szkoły i będąc wykształconym można zmienić własną przyszłość.
Po pierwsze, w trakcie nauki nabywamy zdolność myślenia. Ta zdolność pozwoli nam filtrować informacje, którymi jesteśmy zasypywani.
Co jeszcze? Kończąc pewien etap edukacji otrzymujemy dyplom czyli certyfikat ukończenia szkoły albo studiów. Ten „papier” pomnaża możliwość naszych życiowych wyborów.
Poza tym dzięki temu, że uczestniczymy w procesie edukacji, poznajemy wspaniałych kolegów i koleżanki. Możemy się komunikować z nimi albo stymulować się wzajemnie.
W krajach takich jak Japonia albo Polska istnieje dobry system edukacji.Natomiast na świecie jest jeszcze dużo dzieci, które nie mogą chodzić do szkoły. Czasami przyczyną takiego stanu rzeczy jest trudna sytuacja finansowa albo duża odległość, którą trzeba pokonać, żeby dostać się do szkoły. To jest takie błędne koło. Nie można „wyrwać się” z trudnej sytuacji, a przyczyną tego jest brak wykształcenia.
Warto też wspomnieć, że ludzie, którym w jakiś sposób udało się zdobyć wykształcenie, byli w stanie przeżyć konflikty zbrojne wykorzystując swoją wiedzę i znajomość języków.
Chciałabym jeszcze powiedzieć o czymś, co najbardziej mnie wzruszyło. W Polsce podczas drugiej wojny światowej w getcie istniały szkoły dla dzieci. Te szkoły funkcjonowały po to, aby uchronić dzieci przed żebraniem i złodziejstwem, a jednocześnie być oazą spokoju. Nawet w takich ekstremalnych warunkach szkoła odgrywała bardzo ważną rolę.
Wydaje mi się, że obecnie żyjemy w szczęśliwym świecie. Dzięki temu mogłam się uczyć, ale swoją wiedzę chciałabym wykorzystać nie tylko dla siebie.
Chcę kontynuować naukę, aby kiedyś móc pomagać również innym w budowaniu ich przyszłości.
Dziękuję serdecznie za uwagę.
II miejsce
Ikumi Takahashi, studentka III roku polonistyki na TUFS
„Wspaniałość japońskiego łucznictwa”
Dzień dobry. Nazywam się Ikumi Takahashi. Jestem studentką trzeciego roku polonistyki na Tokijskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o wspaniałości japońskiego łucznictwa. Łucznictwo zaczęłam trenować, gdy dostałam się na studia, a więc nie minęły jeszcze trzy lata. Przez ten czas wielu cudzoziemców odwiedzało naszą salę treningową i za kaźdym razem wyglądali na zafascynowanych piękną tradycją japońską.
Doskonale pamiętam wycieczkę do Kamakury wraz z moimi polskimi koleźankami. Przy okazji zwiedzania miasta mogłyśmy też wziąć udział w warsztatach japońskiego łucznictwa. Moje polskie koleżanki bardzo się ucieszyły, a nawet były wzruszone. Potem mówiły mi, że dzięki udziałowi w warsztatach łucznictwa pobyt w Japonii będzie dla nich niezapomnianym doświadczeniem.
Zastanawiam się, dlaczego ten sport tak fascynuje ludzi. Moim zdaniem to dlatego, że japońskie łucznictwo to nie tylko trening fizyczny, ale także trening ducha(魂). I nie chodzi tu o organ(心臓), który po polsku nazywamy sercem. Chodzi o siłę psychiczną czyli psychiczną odporność, hart ducha (精神力) i to co wszyscy mają w swoim środku, czyli po japońsku kokoro (心). Jeśli w moim sercu-duszy nie ma harmonii i spokoju, to wtedy niedobrze strzelam. Praca nad utrzymaniem duszy w stanie harmonii i doskonalenie własnego wnętrza jest bardzo ważne dla każdego, kto uprawia japońskie łucznictwo.
Na moim uniwersytecie, kiedy wchodzimy do sali treningowej, kłaniamy się. To gest wdzięczności za udostępnienie sali. Oprócz tego, zanim zaczniemy trening, zawsze najpierw sprzątamy salę, żeby mieć czyste i uporządkowane serce, które pozwoli skoncentrować się na treningu i zadbać o nasze ważne miejsce czyli salę treningową. Myślę, że takie symboliczne gesty możemy podać jako przykłady pracy nad swoim „sercem” czyli kokoro. Dla mnie taka praca jest bardzo fascynująca, ponieważ hart ducha jest też przydatny w codziennym życiu. Wkrótce rozpocznę szukanie pracy. Czeka mnie dużo stresujących sytuacji, ale wiem, że dzięki treningowi dam sobie radę.
Zapraszam Państwa na naszą salę treningową na TUFS! Dziękuję bardzo za uwagę.
III miejsce
Yosuke Konya, student III roku polonistyki na TUFS
Dzień dobry Państwu! Nazywam się Yosuke Konya. Jestem studentem polonistyki na Tokijskim Uniwersytecie Studiów Międzynarodowych. Bardzo lubię wyrażać swoje poglądy, a to świetna okazja. Tematem mojego dzisiejszego wystąpienia są cechy charakteru.
Kiedy szukamy pracy w Japonii jako studenci, często mamy powody, żeby zastanawiać się nad swoimi zaletami i wadami. Wtedy pytamy siebie, jakie cechy charakteru posiadamy, ale to jest megatrudne pytanie. Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy pomysł, żeby zapytać przyjaciela, co sądzi o moim charakterze. Przed paroma dniami w żartach zapytałem go, co o mnie myśli. On wychwalał mnie cały czas. Nigdy nie skrytykował, bo on jest miłym i delikatnym człowiekiem. Z tego doświadczenia wywnioskowałem jedno. Mianowicie pytanie kogoś o siebie nie ma sensu. Rozmawiając w cztery oczy, ludzie nie potrafią wskazać wad rozmówcy ani mówić szczerze, co myślą naprawdę. A nie ma ludzi bez wad.
Przede wszystkim czym są zalety i wady? Jako zalety może państwo kojarzą sobie słowa: otwarty, towarzyski, odważny, pracowity, szczery, a jako wady: ponury, zamknięty w sobie, arogancki, leniwy, nerwowy. Jednak nie można oddzielić zalet od wad grubą kreską. Na przykład, osoba, która rzadko wydaje pieniądze, jest skąpa, ale też oszczędna. Osoba, która nie ryzykuje jest tchórzliwa, ale też ostrożna. A propos często bywam w kawiarni na kawie. Kiedy odpoczywałem sobie pewnego razu w kawiarni, przy stoliku obok usiadły dwie dziewczyny. Czytając książkę, słuchałem ich rozmowy, mimochodem, ale z ciekawością. Okazało się, że jedna dziewczyna nonstop gadała, a druga w ogóle milczała. Od czasu do czasu ta cicha dziewczyna o coś pytała, ale za chwilę znów, uśmiechając się, kiwała głową i milczała. Pierwsza z dziewczyn nie przejmując się tym, gadała dalej. Świat jest naprawdę dobrze ułożony. Są tacy, którzy lubią mówić i tacy, którzy lubią słuchać. Ludzie w zasadzie dobrze oceniają osoby, które z łatwością przedstawiają swoje opinie i mają talent do nawijania i wyglądają na otwarte. Trzeba jednak zwracać uwagę na potencjalne osoby umiejące dobrze słuchać. Z jednego punktu widzenia ta cicha dziewczyna może wygląda ponuro i nieśmiało, bo jest małomówna. Jednak ona i takie osoby też są potrzebne na świecie.
Dziś przedstawiając swoj pogląd, odkryłem pewną swoją jednoczesną zaletę i wadę. Oczywiście zaletą jest to, że jestem elokwentny, a wadą, że gadatliwy. Dziękuję ślicznie za wysłuchanie mojego nudnego wywodu.
Wyróżnienie specjalne portalu POLONIA JAPONICA
Hiroshi Tsuzuki „Spływ kajakowy i podróż po wschodniej Polsce”
Panie i panowie! Szanowna komisjo!
Nazywam się Hiroshi Tsuzuki. Mam sześćdziesiąt dziewięć lat. Uczę się polskiego od trzech lat. Jeżdżę na Uniwersytet Obirin w każdą sobotę wiosną i jesienią.
Dzisiaj chciałbym mówić o spływie kajakowym, o pięknie przyrody wschodniej Polski i o znajomych, którzy tam mieszkają. Opowiem także o historii Żydów, mieszkających na tych terenach w czasie wojny.
Dziesięć lat temu zacząłem uczestniczyć w spływach kajakowych w Japonii, przede wszystkim dla zdrowia. Pływać po rzece, jeść i pić siedząc na ziemi było to bardzo ciekawe. Sławny japoński pisarz Takeshi Kaiko powiedział: „Bliżej ziemi jedzenie jest smaczniejsze”. Rzeczywiście tak poczułem.
Pewnego dnia znalazłem ulotkę o spływach kajakowych w Polsce, na rzece Biebrzy. Woda w rzece na zdjęciu jest czysta i spokojna. Rośliny wodne pływają delikatnie, w kajakach ładne kobiety uśmiechają się wesoło… Myślałem, że to idealne miejsce dla starszego kajakarza!
Zaraz wysłałem e-maila, by skontaktować się z firmą. To było siedem lat temu.Pojechałem na wieś Osowiec nad Biebrzą już pod koniec sierpnia tego samego roku. Z Japonii przywiozłem namiot i śpiwór, a w Polsce wypożyczyłem kajak i wiosło. W sklepie spożywczym kupiłem chleb, szynkę, pomidory, pięć litrów wody, mleko i butelkę wódki. Oczywiście, wtedy nie mówiłem po polsku. By się porozumieć, miałem tę małą książkę: „TABI-NO YUBI SASHI KAIWA CHO”. („Rozmówki polskie do pokazywania palcem” - przyp. red.)
Podróż przez cztery dni po rzece Biebrzy była fantastyczna! Szkoda tylko, że nie spotkałem ładnych, wesołych kobiet, pływających kajakami…
W następnym roku pływałem kajakiem po rzece Czarna Hańcza. Tu było też cudownie. Za trzecim razem zaś poznałem rzekę Bug i moich przyjaciół: Marka, Jolę i Ryszarda, którzy mieszkają w Sławatyczach nad Bugiem. Od pięciu lat odwiedzam ich, goszczę w ich domu i spływam po Bugu.
Rzeka Bug przepływa między Polską, a Białorusią. Granica znajduje się na środku rzeki. Marek żartował, że powinniśmy pływać po lewej,polskiej stronie, bo po prawej stronie będziemy aresztowani…
Woda nie jest czysta, płynie powoli. Nie widać ryb. Po prawej stronie są głębokie lasy. Na brzegach rzeki dużo powalonych drzew ze śladami po zębach bobrów. Widziałem piękne cerkwie blisko Bugu. Na rzece pusto. Słyszałem tylko szum wiatru i odgłos wiosła. I jeszcze plusk wody, to prawdopodobnie bobry. Jak cudownie pływać w takiej ciszy!
Podczas żeglugi pogoda była zmienna, raz słoneczna, a innym razem deszczowa i zimna. Jola zaś niezmiennie częstowała mnie ciepłym i pysznym obiadem i polską wódką. Starałem się rozmawiaćz Ryszardem moją łamaną polszczyzną, co w połączeniu z alkoholem dało ciekawy efekt. Nie powinienem chyba tak dużo pić…
Pozostało mi opowiedzieć o historii Żydów ze wschodniej Polski.
Kiedy przygotowywałem się do podroży nad rzekę Bug, znalazłem informacje o Sobiborze blisko Włodawy. Włodawa jest miastem z wieloma kulturami. Do dziś blisko siebie stoją kościół katolicki, cerkiew i synagoga. Ta synagoga jest bardzo ładna i warto ją zobaczyć.
W Sobiborze podczas drugiej wojny światowej powstał [niemiecki nazistowski - przyp. red.] obóz zagłady. W tym miejscu ćwierć miliona Żydów zostało zabitych! Dowiedziałem się o tym, gdy zaintrygowany nazwą szukałem wiadomości na temat Sobiboru. Znalazłem książkę i kupiłem na Amazonie. Jej tytuł to ,,From the Ashes of Sobibor”, autorem jest Thomas Toivi Blatt. Przeczytałem tę książkę i dowiedziałem się, że w każdym mieście we wschodniej Polsce żyło kilkadziesiąt procent Żydów. Prawie wszyscy podczas wojny znaleźli się w [niemieckich nazistowskich - przyp. red.] obozach i zginęli. Były to obozy: Treblinka, Bełżec i Sobibór nad Bugiem.
Musiałem zwiedzić Sobibór przed spływem kajakowym. Ja i Marek pojechaliśmy tam rowerami. Sobibór jest cichym i spokojnym miejscem, jednak nie ma tam żadnych śladów po obozie. Mimo wszystko podczas pobytu w Sobiborze pomyślałem o tych, co zginęli. Pomodliłem się za nich i złożyłem moje kondolencje.
W Polsce warto odwiedzać nie tylko Warszawę i Kraków. Wschodnie tereny tego kraju mają piękną przyrodę,głęboką historię i mieszkają tam bardzo mili ludzie. Dlaczego nie poznać też tych miejsc?!
Dziękuję bardzo Pani Annie Yamaguchi za pomoc.
Dziękuję Państwu za uwagę.
Najnowsze od Renata Mitsui
Komentarze
- PLUSK WODY DO STAREGO STAWU WSKOCZYŁA… Skomentowane przez ELZBIETA dodany czwartek, 08 listopad 2012 19:09 O stawie i żabie (Literatura, Język)
- Chcialbym na poczatku powiedziec, ze naprawde… Skomentowane przez Seweryn Karłowicz dodany piątek, 24 sierpień 2012 04:47 Tematyka spotkania polonijnego w ambasadzie 5 lipca br. (AKTUALNOŚCI)