gazeta.jp Polonia Japonica

Polonijny portal internetowy funkcjonujący w polsko-japońskiej przestrzeni międzykulturowej, prowadzony przez grupę Polek mieszkających, pracujących i działających w Japonii.

 

Galeria

A+ A A-

POLKA W JAPONII - Japońska firma ewoluuje

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Rozmowa z Iwoną Saitō, pracownikiem firmy Toyota Tsūshō 

Gazeta Klubu Polskiego w Japonii Nr 5 (38), październik 2004

Renata Mitsui: Pani Iwono, poznałyśmy się w czerwcu bieżącego roku na polskim seminarium inwestycyjnym w Nagoi. Przybyła tam Pani jako słuchacz, reprezentowała Pani firmę Toyota Tsūshō. Czym zajmuje się ta firma?
Iwona Saitō: Toyota Tsūshō to jedyna firma handlowa należąca do grupy Toyota. Jak przystało na firmę handlową, od samego założenia, czyli od wczesnych lat powojennych, podstawową dziedziną działalności był handel, a od kilkunastu lat również szeroko pojęta działalność inwestycyjna polegająca np. na obsłudze japońskich inwestorów za granicą (głównie firm będących poddostawcami Toyoty).

Czym zajmuje się Pani w firmie?
Dział Projektów Zagranicznych, do którego należę, to główny łącznik pomiędzy owymi zagranicznymi inwestycjami oraz Japonią. Do naszych zadań należy między innymi zbieranie i przetwarzanie informacji potrzebnych do zrealizowania danego projektu, przeprowadzanie studiów wykonalności, pomoc w założeniu i prowadzeniu firmy za granicą, negocjacje z lokalnymi władzami, wyszukiwanie lokalnych poddostawców i tym podobne. Można by to określić jednym słowem „konsulting” z tą jednak różnicą, że występujemy nie tylko jako strona doradzająca, ale jako rzeczywisty uczestnik projektu (a nierzadko jego udziałowiec).
Czy pośredniczy Pani w kontaktach Toyoty z Polską?
W kontaktach Toyoty Motor z Polską, nie. Brałam natomiast udział w przygotowaniu inwestycji japońskich firm – poddostawców części dla Toyoty – w Polsce.
Piszę o tym w czasie przeszłym, gdyż niestety na skutek opieszałości i niekompetencji polskich władz wiele atrakcyjnych japońskich inwestycji, mówiąc kolokwialnie  przeszło nam koło nosa. System zachęt inwestycyjnych jaki wdrożyli Czesi czy Słowacy (mimo, ze zrobili to znacznie później niż Polska) przyniósł im o wiele lepsze rezultaty. Biorąc udział w rozmaitych seminariach inwestycyjnych w Japonii, wielokrotnie widziałam różnice (niestety na niekorzyść Polski) między treścią i jakością prezentacji przedstawianych przez kraje z naszego regionu. Mam czasami wrażenie, jakby Polakom w ogóle nie zależało na japońskich inwestycjach. Prezentują oni podejście jakby jeszcze z ubiegłej epoki „chcecie to przychodźcie, nie to nie”...
Swoją drogą, widzę tu szerokie pole do popisu dla naszej ambasady, która będąc na miejscu powinna bardziej trzymać rękę na pulsie i nie dopuścić do tego, aby strumienie japońskich inwestycji płynęly w niepożądanym kierunku i to przez tak długi okres czasu. Skoro już o tym mowa, rozmawiałam z wieloma Polakami na temat sposobu obsługi przeciętnego petenta przez ambasadę i niestety ani razu nie spotkałam się z pozytywną opinią. Może należałoby zacząć od rzeczy najprostszych.
Mam nadzieję, że Pani opinia zostanie wzięta pod uwagę.
Wróćmy jednak do Pani osoby. Podobno w brawurowy sposób zdobyła Pani zatrudnienie w Toyocie. Jak to wyglądało i kiedy to było?

Pięć lat temu, po skończeniu studiów japonistycznych w Polsce, przyjechałam do Japonii z dość naiwnym zamiarem znalezienia tutaj pracy, wtopnienia się w japońskie społeczeństwo i zobaczenia jak to wszystko wygląda od środka. Jako, że Japonia już wówczas była w recesji, miałam wyjątkowe szczęście, że Toyota Tsūshō na skutek decyzji Toyoty Motor o budowie fabryki w Polsce zdecydowała się mnie zatrudnić.
Czy jest Pani zadowolona z pracy? Co się Pani podoba w firmie?
Teraz z perspektywy kilku lat dostrzegam zarówno jasne jak i ciemne strony pracy w japońskiej firmie – myślę, że w każdej firmie, czy to polskiej, czy amerykańskiej byłoby podobnie. Jednak jasne strony zdecydowanie przeważają, praca w japońskiej firmie, na zasadach takich samych jak Japończycy, to niebywałe pole do zdobywania nowych doświadczeń, poznawania nowych ludzi i odkrywania nowych możliwości samodoskonalenia. Powiem nawet więcej, praca ta dała mi nowe spojrzenie na nasz kraj, na Europę i wreszcie na samą siebie.
Czy czytała Pani książkę Amelii Nothomb „Z pokorą i uniżeniem’?
Tak, czytałam.
Czy ukazany tam obraz firmy japońskiej jest podobny do obrazu firmy, w której Pani pracuje?
Obraz przedstawiony w książce Nothomb jest moim zdaniem znacznie przejaskrawiony. Czytając perypetie pani Amelii wielokrotnie myślałam, że w wielu sytuacjach sama była sobie winna, starając się być bardziej japońska niż sami Japończycy. Każdy kto trochę pomieszka w tym kraju wie, że nie tylko jest to niemożliwe, ale czasami wręcz szkodliwe. Gdyby japońska firma potrzebowała Japonki, z pewnością zatrudniłaby sobie oryginał. Moim zdaniem, Amelia nie potrafiła umiejętnie wykorzystać faktu bycia „gajinem”.
Rozmawiamy co prawda o fikcji literackiej, jednak stworzonej na podstawie bardzo realnych przesłanek.
Zgadzam się, że pewne problemy przedstawione w książce jak np. brak możliwości podejmowania samodzielnych decyzji przez pracowników niższego szczebla czy też ciągle jeszcze obecna dyskryminacja kobiet, są nadal aktualne, ale Japonia zmienia się z roku na rok. Kiedy pięć lat temu zostałam przyjęta do Toyoty Tsūshō, niewiele kobiet mogło pochwalić się np. samodzielnym wyjazdem na zagraniczną delegację, teraz jest to jak najbardziej oczywista rzecz, która nikogo nie dziwi. Szanse kobiet i mężczyzn powoli się zrównują, również w sferze mentalności, a nie jedynie prawnej jak było dotychczas, choć minie pewnie jeszcze wiele czasu zanim równouprawnienie to upowszechni się na taką skalę, jak w Europie czy Ameryce.
A jednak patrzy Pani na tę sprawę optymistycznie.
Tak, jak wspomniałam, japońska firma ewoluuje: dziś nikogo nie dziwi już fakt, że kobieta po wyjściu za mąż kontynuuje pracę, co więcej, kontynuuje ją nawet po urodzeniu dziecka. Ma też o wiele większe niż kiedyś możliwości awansu i świadomego budowania swojej kariery.
Jak zmienia się funkcja kobiet i mężczyzn w japońskiej firmie, szczególnie w Pani firmie?
Kiedyś, kiedy funkcjonował jeszcze system dożywotniego zatrudnienia, podział był jasny: młode dziewczęta, świeżo po szkole przyjmowane były do firmy w celu wykonywania prac biurowych (tzw. ippan shoku czy też słynne OL – office lady), czyli tego, co powszechnie znane jest jako ochakumi (roznoszenie kawy i herbaty). Dziewczęta te rezygnowały z pracy z chwila zamążpójścia (kotobuki taisha), często zdarzało się zresztą, że męża poznawały właśnie w pracy. Głównym ich zajęciem było wspieranie pracowników-mężczyzn przyjmowanych od początku na główną ścieżkę kariery (sōgō shoku, mieli oni m.in. wyższe pensje oraz możliwość awansu) czyli wykonywanie wszelkich prac asystenckich (przygotowywanie dokumentów, robienie rozliczeń delegacji, podawanie herbaty gościom, odbieranie telefonów itp.).
Nie wiem jak jest w innych firmach, ale Toyota Tsūshō od przyszłego roku nie prowadzi już naboru ippan shoku, kobieta może zostać zatrudniona TYLKO jako sōgō shoku czyli na identycznych zasadach jak mężczyzna. Kobiety, które do tej pory zatrudnione były na zasadzie ippan shoku, jeśli tylko chcą, mają szansę zmienić swój status na wyższy. Do prac asystenckich firma zatrudnia personel tymczasowy.
Czym są spowodowane te zmiany?
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest recesja japońskiej gospodarki i co za tym idzie potrzeba większej efektywności pracy, oraz postępujące w straszliwym tempie starzenie się społeczeństwa – na skutek recesji większość kobiet, nie chcąc obniżać poziomu życia, chce dalej pracować, urodzenie dziecka odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nakładają się na to coraz bardziej rozbudzone ambicje młodych, ceniących niezależność Japonek, które nie chcą tak jak ich matki być tylko, nazwijmy to ładnie, “opiekunkami domowego ogniska”.
Co poradziłaby Pani młodej polskiej japonistce, która teraz chciałaby znależć pracę w Japonii, tak jak Pani przed 5 laty?
Przede wszystkim poradziłabym, aby już w czasie studiów przyswoić sobie jakąś inną dziedzinę wiedzy niż tylko języki i szeroko rozumianą kulturę japońską. Do znalezienia pracy w Japonii na pewno potrzebna jest olbrzymia determinacja oraz niezmierzone pokłady cierpliwości i wytrwałości. Należy też mieć odrobinę szczęścia…
Kiedy się poznałyśmy była Pani w przeddzień egzaminu na prawo jazdy. Jak poszło?
Dziękuje, egzamin zaliczyłam już z pierwszym podejściem, choć muszę przyznać, że cały system chodzenia do szkoły nauki jazdy i zdawania kolejnych egzaminów jest niezwykle kosztowny i czasochłonny.
Gratuluję. Oczywiście jeździ Pani toyotą, prawda?
Tak, ale bynajmniej nie jest to wymóg mojej firmy. Toyota produkuje po prostu dobre samochody!
Jakie są Pani plany na przyszłość?
Chciałabym jak najbardziej przybliżyć japońską mentalność Polakom. Pośrednicząc przez wiele lat pomiędzy obiema nacjami widzę jak wiele jest uprzedzeń, stereotypów i nieporozumień. Chciałabym przekazać Polakom to, co najlepsze z Japonii, to, co pomimo olbrzymich różnic kulturowych jesteśmy w stanie sobie przyswoić, jak również spróbować zmienić nijakie (a nierzadko negatywne) wyobrażenia na temat Polski jakie mają Japończycy.
Życzę Pani sucesów i dziękuję za rozmowę.

Zaloguj się, by skomentować
© 2013 www.polonia-jp.jp

Logowanie lub Rejestracja

Zaloguj się