Problem postawiony w tytule jest prawie nieobecny w polskiej humanistyce. Chociaż pierwsze kontakty polsko-japońskie sięgają prawdopodobnie XVI wieku[1], to jednak, jak twierdzi japoński slawista Mitsuyoshi Numano (1954-)[2], „w początkach okresu Mejii, czyli w 70. latach 19. wieku przeciętnemu Japończykowi słowo Polska nic nie mówiło, nie znano takiego kraju”[3]. W naszym kraju natomiast panowała w tym czasie dość dobra znajomość kultury japońskiej, a na początku XX wieku pojawiła się wręcz swoista moda na japońszczyznę[4]. KRÓTKA POWTÓRKA ZE WSPÓLNEJ HISTORII Aby zrozumieć kontakty polsko-japońskie na polu literackim, trzeba mieć orientacyjną wiedzę o szerszym kontekście wzajemnych stosunków. W 1904 r. w związku z wojną rosyjsko-japońską Kraj Kwitnącej Wiśni odwiedzili (nie kontaktując się wcześniej z sobą) Roman Dmowski i Józef Piłsudski, którzy występowali tam w charakterze doradców rządu japońskiego. Misja Piłsudskiego była pierwszą od czasu powstania styczniowego próbą postawienia sprawy polskiej na arenie międzynarodowej[5]. Chciał on działań zbrojnych przeciw Rosji, podczas gdy Dmowski był temu przeciwny. Japończykom zależało głównie na informacji wojskowej. Dążyli również do zorganizowania akcji sabotażowych wzdłuż Kolei Transsyberyjskiej, nie interesowała ich zaś sprawa Polski[6]. Ostatecznie więc propozycje Piłsudskiego zostały odrzucone.Niebawem po politykach zawitał do Japonii brat Józefa Piłsudskiego, Bronisław Piłsudski (1866-1918). Był on zesłany przez władze carskie na Sachalin za domniemany udział w zamachu na cara Aleksandra III. Po zakończeniu dziesięcioletniej kary dotarł (jak wielu zesłańców powracających do Polski) na wyspy japońskie. W przeciwieństwie jednak do innych więźniów caratu pozostał w Japonii dłużej. Ożenił się tam i zajmował się działalnością naukową (badał kulturę Ainjów). Poznał też Shimeia Futabateia…