Na obejrzanej niedawno wystawie World Press Photo znalazłam tylko jedno zdjęcie z Japonii. Właściwie powinnam się z tego cieszyć, bo oznacza to, że kraj mojego zamieszkania nie był w ostatnim roku scenerią żadnej z wielkich tragedii zasługujących na uwiecznienie przez fotoreporterów. Co przedstawiało zdjęcie? Szereg mężczyzn w garniturach, siedzących na wysokich stołkach przy barowej ladzie, każdy pochylony nad swoim posiłkiem. Zwyczajna scena z życia codziennego. Panowie nie rozmawiają ze sobą, jedzą wpatrzeni w smartfon czy tablet. Oglądani przez szybę wydają się tak bardzo podobni do siebie nawzajem. Zdjęcie zostało zrobione w Nagoi, ale równie dobrze mogło powstać w Tokio czy którymkolwiek z większych japońskich miast.[1] Jedzenie staje się od jakiegoś czasu (nie tylko w Tokio czy w Nagoi, ale w ogóle w wielkich miastach?) czynnością coraz bardziej samotną. Turysta-japonista nie zawsze to zauważa, bo w ruchliwych dzielnicach rzucają się w oczy grupy kolegów z pracy, którzy konsumują sprawiając wrażenie, jakoby świetnie się razem bawili (śmianie się z dowcipów szefa należy do obowiązków służbowych). Poza tym Japończycy są gościnni i lubią zapraszać cudzoziemców na posiłek w większym gronie. Gościom z zagranicy proponuje się przysmaki z sushi na czele, ale na co dzień przeciętny Japończyk konsumuje samotnie miskę makaronu, doprawionego genialnymi wynalazkami polepszającymi smak (jestem skłonna winić te wynalazki za szerzenie się chorób układu pokarmowego w społeczeństwie japońskim; w każdym razie nikt mnie nie przekona, że służą zdrowiu). Niepozorne zdjęcie z World Press Photo mówi prawdę o codziennym życiu japońskiego mieszczucha. Do niedawna uważałam, że japońscy mężczyźni z…