Od 16 lat mieszkam w Azji, z czego 13 lat w Japonii. Do szkoły podstawowej chodziłam w Nałęczowie koło Lublina. Od kilku lat powrót do Polski znaczy dla mnie powrót do Nałęczowa. Spędzam, tutaj u mamy, najwięcej czasu podczas corocznych wizyt w Polsce. Mój syn uważa Nałęczów za swój polski dom. Kiedy jestem zabiegana i zmęczona codziennymi obowiązkami w Kawasaki i w Tokio, wracam myślami do nałęczowskiego parku i w myślach odpoczywam w cieniu jego drzew. Kiedy jadę zatłoczonym pociągiem miejskim, wypełnionym po brzegi ludźmi z obojętnymi twarzami, przypominają mi antopolskie pola, na których bawiłam się jako dziecko i zamarznięty staw, na którym jeździłam w zimie na łyżwach. Dopiero mieszkając w Tokio przekonałam się jak ważna jest dla człowieka przestrzeń i natura, które dają poczucie wolności i niezależności. W Tokio nie czuje się przestrzeni. Na jednym kilometrze kwadratowym w dzielnicach centralnych mieszka 13,000 osób, a działka budowalana o powierzchni 100 km kw uznawana jest za dużą. Przestrzeń jest dla mieszkańca Nałęczowa rzeczą oczywistą. Dla tokijczyka jest luksusem, którego nie można kupić za pieniądze.